Projekt ustawy o mobilizacji znajduje się obecnie w ukraińskiej Radzie Najwyższej Ukrainy, do tego w drugim czytaniu. Nowa inicjatywa wywołała wiele krytyki oraz napięcia zarówno we władzach, jak i w społeczeństwie. Ludzie się boją, to nic nowego.
Prezydent Wołodymyr Zełenski nie ma jednak wyjścia. Biorąc pod uwagę trudną sytuację na froncie, jest zmuszony do podejmowania niepopularnych decyzji i szukania nowych sposobów uzupełnienia armii. A ta potrzebuje świeżej krwi i ludzi do walki.
Liczba zmobilizowanych mężczyzn, o której mówił sam prezydent, może sięgać 500 tys. osób. Są to plany zakrojone na szeroką skalę, które mogą mocno uderzyć w gospodarkę. Ta i tak traci znaczną część ludności w wieku produkcyjnym.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Teoretycznie do armii Ukrainy można zaciągnąć nawet pół miliona rekrutów, a nawet kilka razy więcej. Przypomnijmy, że niedawno obniżono dolną granicę wieku poboru do wojska z 27 do 25 lat, wprowadzono nowe zasady zwolnień z poboru i odroczeń, wprowadzono wezwania elektroniczne, a służbę poborową zastąpiono podstawowym szkoleniem w zakresie broni kombinowanej.
Zobacz również: Atak na policjantów w Rosji. Jest ofiara śmiertelna
Podpisana już przez Zełenskiego ustawa nie reguluje dokładnej liczby zmobilizowanych osób. Władze Ukrainy nie podały jeszcze oficjalnie tej kwoty, być może więcej pojawi się, gdy projekt ustawy mobilizacyjnej przejdzie przez parlament (drugie czytanie rozpoczęło się 10 kwietnia).
Ilu Ukraińców teoretycznie można powołać do wojska?
Władze nie ujawniły oficjalnie wielkości rezerwy mobilizacyjnej Ukrainy. Portal Meduza pokazał jednak wiarygodne szacunki całkowitej liczby potencjalnych rekrutów. Według szacunków, w Ukrainie znajduje się około 3,7 miliona mężczyzn w wieku od 25 do 60 lat.
Dokładna liczba w każdym razie pozostaje nieznana, być może nawet samym władzom ukraińskim. Wynika to przede wszystkim z niedostatecznej dokładności danych o sytuacji demograficznej kraju oraz problemów z migracją w czasie wojny.
Warto zaznaczyć, że nawet jeśli w praktyce zostaną zrealizowane plany zmobilizowania 500 tys. osób, liczba ta będzie stanowić zaledwie jedną dziesiątą potencjału mobilizacyjnego kraju. I powinna wystarczyć, by efektywnie stawiać czoła Rosji.
Czytaj także: Rosja nie biednieje? Gorzkie słowa ekspertki
Obecna sytuacja na froncie jest dla Ukraińców trudna. Żołnierze budują umocnienia nie bez powodu, wróg nadciąga ze wschodu. Według doniesień niezależnego rosyjskiego portalu Meduza, w ocenie wysokich rangą przedstawicieli rosyjskich struktur siłowych, zajęcie Charkowa "byłoby realistycznym celem wojskowym". A dla Ukrainy dużą klęską.
Ponadto, pod koniec marca, rosyjski opozycyjny portal Wiorstka alarmował, że rosyjski resort obrony planuje masowy pobór do armii i przygotowuje się do potajemnej mobilizacji. Rosja chce wzmocnić siły inwazyjne, by okrążyć i zdobyć Charków. Zmobilizowanych miałoby zostać nawet około 300 tys. ludzi.
Jeśli Ukraina odpowie na pomysł Rosjan swoją mobilizacją i przeciwstawi im wzmocnioną armię, plan Kremla może znów spalić na panewce. I o to chodzi.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.