Stado 15 dzikich słoni przeszło prawie 500 km z rezerwatu przyrody na południowym zachodzie Chin. W środę stado zbliżało się do dużego miasta Kunming. Władze zaapelowały o powstrzymanie ich przed wejściem na zaludnione obszary.
Chińskie władze są załamane. Twierdzą, że nie wiedzą, dlaczego stado opuściło w zeszłym roku rezerwat przyrody w pobliżu miasta Pu'er, regionu znanego z uprawy herbaty. Możliwym czynnikiem jest spadek ilości jadalnych roślin w siedliskach leśnych.
Grupa liczyła 16 zwierząt. Rząd twierdzi, że dwa wróciły do rezerwatu i podczas spaceru urodziło się dziecko. Wszystko zdaje się jednak być pod kontrolą. Grupa zadaniowa, składająca się z 360 osób z 76 samochodami i dziewięcioma dronami, zajmuje się śledzeniem słoni.
Najważniejszą sprawą jest nie dopuścić zwierząt do zaludnionych obszarów. W tym celu władze blokowały ruch na drogach i używały jedzenia jako przynęty, by trzymać je z dala od regionów, gdzie żyją ludzie.
Chen Mingyong, azjatycki ekspert od słoni, powiedział, że incydent był najdłuższą migracją dzikich słoni odnotowaną w Chinach. Dodał, że możliwe jest, by stadem kierowało zwierzę "bez doświadczenia, które sprowadziło całą grupę na manowce”.