Nie od dziś wiadomo, że praca w straży miejskiej to nie najlżejszy kawałek chleba. Pogardliwe komentarze ze strony mieszkańców i przekonanie, że strażnicy miejscy jedynie zajmują się wystawianiem mandatów sprawiają, że coraz częściej ta praca traktowana jest jako etap kariery zawodowej.
Mimo niskich płac i trudności związanych z zawodem, osoby wstępują w szeregi straży miejskiej po to, by móc później kontynuować karierę w służbach mundurowych innego typu.
Czytaj także: Dają nawet 5959,53 zł "na rękę". Szukają rąk do pracy
Były strażnik miejski: "Gdybym miał porównać obie roboty, to niebo a ziemia"
Jeden z byłych pracowników Straży Miejskiej otwarcie podzielił się swoim doświadczeniem na łamach portalu Gazety Pomorskiej:
Pracowałem kiedyś przez kilka lat w straży miejskiej i powiem tak, jak miałem wolne od służby, pomagałem u szwagra przy remontach, bo z mojej pensji trudno byłoby mojej rodzinie wyżyć - wspomina pan Marek z Bydgoszczy w rozmowie z Gazetą Pomorską. - Wiem, że inni strażnicy też dorabiają. Obecnie pracuję w prawdziwej mundurówce i gdybym miał porównać obie roboty, to niebo a ziemia.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Okazuje się bowiem, że na starcie osoby rozpoczynające pracę w Straży Miejskiej nie mogą liczyć na kokosy. Na początku swojej kariery mogą liczyć na najniższe krajowe stawki, czyli 2700 złotych na rękę.
Nieco więcej, bo na 4050 brutto mogą liczyć strażnicy z dłuższym stażem. Wraz z poszerzaniem wachlarza swoich umiejętności ( konwój, ochrona, ekopatrol itp.) ich pensja wzrasta średnio o 100-150 złotych brutto. Komendant SM może liczyć na pensję 6 297 złotych brutto.
Mimo to, jak wynika z badań przeprowadzonych przez Uniwersytet Jagielloński, strażnikom zdarza się wstydzić swojej pracy i wielu z nich żałuje decyzji o wstąpieniu w jej szeregi. Względną satysfakcję z wykonywanej pracy odczuwają osoby ze stażem pracy poniżej dwóch lat.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.