Kierowca, który jechał nabrzeżem, nagle stracił panowanie nad pojazdem i zaczął jechać zygzakiem podczas skrętu z ulicy Bolszaja Morskaja w kierunku mostu Pocełujewa. Zderzył się z samochodami osobowymi jadącymi z naprzeciwka i z mostu wpadł do rzeki Mojka.
W autobusie znajdowało się w sumie 20 osób. Pojazd wpadł do rzeki i osiadł na dnie. Wnętrze zalała woda, a przecież było w nim sporo osób. Jako pierwsi na ratunek rzucili się przechodnie i kierowcy z pobliskich samochodów.
Następnie na miejsce wezwano ratowników, którzy na pontonach i łodziach motorowych wyciągali poszkodowanych przez okna i luk w dachu. Niestety, nie obyło się bez ofiar.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Według informacji medialnych, kierowca rozpoczął kurs po 20-godzinnej zmianie, po której miał raptem kilka godzin odpoczynku.
Czytaj także: Tragiczny finał poszukiwań. Zaginiony 18-latek nie żyje
Agencja TASS podaje, że cztery osoby zginęły, a sześć osób zostało rannych i przewiezionych do szpitala. Z kolei kanał informacyjny SHOT podaje, że śmierć poniosło aż siedem osób - miały to być osoby, którym nie udało się wydostać z zatopionego autobusu.
Pracodawcy kierowcy byli już 20-krotnie karani
W związku z piątkowym wypadkiem petersburska policja wszczęła aż dwa postępowania - w sprawie naruszenia zasad ruchu drogowego i prowadzenia pojazdów. 44-letni kierowca autobusu został zabrany na komisariat.
Jak podaje rosyjska agencja Interfax, tylko od 2022 roku sądy w Petersburgu ponad 20 razy uznawały, że firma transportowa, pod szyldem której jeździł autobus z wypadku, dopuszczała się naruszenia warunków zapisanych w licencji. Łącznie na spółkę nałożono kary w wysokości 3,6 mln rubli (jest to równowartość ok. 155 tys. zł).