Rodzina staruszki nie kryje zaskoczenia. Po śmierci 105-letniej Evy Gordon z Seattle jej krewni dowiedzieli się, że kobieta była milionerką. Prowadziła raczej skromne życie, jej jedyną słabością były eleganckie ubrania. Dlatego mało kto mógł przypuszczać, że w testamencie zostawi prawie 10 milionów dolarów.
Uwierzcie mi, nikt z jej otoczenia nie miał pojęcia, co ona miała - zapewnia John Jacobs, chrześniak i wykonawca testamentu Evy Gordon.
Prawie całą fortunę przekazała na niezamożnych studentów. John Jacobs poinformował, że zgodnie z ostatnią wolą chrzestnej wysłał czeki opiewające na 550 tys. dolarów do 17 tzw. community college w stanie Waszyngton. Dla wielu z tych szkół to największa darowizna w historii.
Niektóre placówki już potwierdziły, że spełnią życzenie donatorki. Gordon w testamencie wyraziła nadzieję, że szkoły wykorzystają jej pieniądze na stypendia dla studentów. Reszta pieniędzy 105-letniej Amerykanki zostanie przekazana organizacjom charytatywnym i szpitalom.
Była bardzo inteligentna i zorganizowana. Całe życie oszczędzała, dlatego na starość dysponowała środkami, które pozwalały na inwestycje i kupowanie akcji dobrze zapowiadających się firm - tłumaczy John Jacobs.
Sama nie miała szansy na zdobycie wyższego wykształcenia. Eva Gordon pochodziła z ubogiej rodziny i z tego powodu zakończyła naukę na szkole średniej. Pracowała w firmie inwestycyjnej i w wieku 50 lat poślubiła Eda Gordona, maklera papierów wartościowych.
Małżeństwo nie miało dzieci i żyło raczej skromnie, zachowując osobne konta bankowe. W latach 70. i 80. dorobili się małej fortuny, którą dzielili się głównie z uczelniami i instytucjami zajmującymi się dziećmi i młodzieżą - informuje "The Washington Post". Ed Gordon zmarł 10 lat przed swoją żoną, w testamencie przekazał 3 mln dolarów South Seattle College.
Podziel się dobrym newsem! Prześlij go nam przez dziejesie.wp.pl.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.