Andrea Mazzetto wraz ze swoją dziewczyną Sarą Bragante w sobotę 20 sierpnia udał się na wędrówkę szlakiem Altar Knotto w miejscowości Rotzo w prowincji Vicenza we Włoszech. Gdy para zakochanych robiła sobie pamiątkowe zdjęcie, w najczarniejszych snach nie przypuszczała, że za chwilę dojdzie do ogromnej tragedii.
Nagle zakręciło mi się w głowie, Andrea chwycił mnie za ramię, żebym nie straciła równowagi. Wtedy wypadł mi z ręki telefon - opisywała Sara na łamach włoskich mediów.
Mężczyzna chciał zejść po skałach, by odnaleźć upuszczony telefon. W pewnym momencie spadł jednak z 92-metrowego klifu. - Powiedział, że zablokowała mu się stopa w skale. Uwolnił ją, a potem usłyszałam tylko jego krzyk. I zniknął - relacjonuje Sara.
Partnerka była w ogromnym szoku, ale momentalnie wezwała odpowiednie służby. Na miejsce zostali wysłani strażacy, a także ratownicy górscy. Pojawił się także helikopter i to ekipa, która nim przyleciała, znalazła mężczyznę. Po przybyciu na miejsce stwierdzono zgon.
Ostatnie zdjęcie pary. Tekst chwyta za serce
Po tym, jak doszło do dramatycznego zdarzenia, partnerka zmarłego opublikowała na swoim profilu ich ostatnie wspólne zdjęcie. Zostało wykonane na chwilę przed tragedią.
Nasze ostatnie cholerne wspólne zdjęcie. Zawsze będziesz ze mną, mój mały misiu - napisała Sara.
Na pytanie dziennikarza "Corriere della Sera", dlaczego postanowiła opublikować ich wspólną fotografię z miejsca śmierci ukochanego, odpowiedziała, że zrobiła to dla niego. - Uwielbiał robić zdjęcia i dodawać je w mediach społecznościowych, swój instagramowy profil traktował jak album. Lubił je potem przeglądać i wspominać - tłumaczy.