Do tragicznego zdarzenia doszło około godziny 6 rano w Montreux w Szwajcarii. Na ulicy w pobliżu budynku kasyna znaleziono cztery martwe osoby i jedną ciężką ranną. Chociaż oficjalnie identyfikacja wciąż trwa policja z kantonu Vaud ustaliła już, że wszyscy należeli do tej samej rodziny.
Tajemnicza śmierć rodziny
Jak przekazuje szwajcarski dziennik Le Temps, ofiary to: 40-letni mężczyzna, jego 41-letnia żona, ich 8-letnia córka i 41-letnia siostra bliźniaczka kobiety. Jedynym ocalałym jest 15-letni chłopiec, który w krytycznym stanie trafił do szpitala. Cała piątka to obywatele Francji.
Rzecznik policji Vaud, Alexandre Bisenz, powiedział, że rodzina wspólnie wyskoczyła z balkonu. Miało do tego dojść kiedy nad ranem do mieszkania próbowało się dostać dwóch funkcjonariuszy, "w celu wykonania nakazu aresztowania związanego z edukacją domową dziecka". Policjanci po wyjawieniu celu wizyty usłyszeli tylko dziwne głosy, a później tylko ciszę.
Czytaj także: ABW. Zatrzymano podejrzanego o szpiegostwo w Polsce
Policja potwierdziła, że poza rodziną w mieszkaniu nie było nikogo innego. Jeden ze świadków powiedział, że cała piątka trzymała się na uboczu, była zdystansowana, cicha i niepozorna.
Mieszkam w tej okolicy od 32 lat. Nigdy czegoś takiego nie doświadczyłem. [...] Nic od nich nie słyszałeś, ojciec nigdy nie mówił dzień dobry na korytarzu i prawie codziennie zamawiał liczne paczki - powiedział.
Sąsiedzi zeznali także, że na kilka dni przed incydentem z mieszkania czuć było silny zapach przypominający kadzidełka. Policja prowadzi w tej sprawie śledztwo. Na miejscu zdarzenia wciąż prowadzone są oględziny.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.