Rosnące ceny uderzają nie tylko w zwykłych obywateli, ale również i w państwowe placówki takie, jak szpitale.
To jedna z nielicznych placówek z psychiatrią dziecięcą w województwie. Przyjmuje dzieci, które wymagają pilnej pomocy. Mamy 60 osób na 34 łóżkach. Zajmują dostawki i łóżka na korytarzach. I to się nie zmienia od miesięcy - mówi Michał Stelmański, prezes Mazowieckiego Centrum Neuropsychiatrii w Zagórzu dla "Gazety Wyborczej".
A rachunki wzrosły znacznie. Jak podaje "Gazeta Wyborcza" w listopadzie ubiegłego roku szpital za prąd zapłacił 18 tys. zł. Teraz te rachunki sięgają 53 tys. zł. W skali roku to różnica ponad 400 tys. zł. A to tylko wierzchołek góry lodowej.
Czytaj także: Przerażająca wizja. Jackowski aż bał się to powiedzieć
Powinniśmy leczyć i pomagać dzieciom w kryzysie. A my szukamy sposobów, jak obniżyć rachunki - mówi prezes.
Drożeje również jedzenie. Odbija się to więc na szpitalnych posiłkach oraz na dostawcach jedzenia, którzy wypowiadają szpitalom umowy. Rezygnują nie tylko oni. Drożeją też opatrunki, leki, wszystko to, co w szpitalu jest podstawą.
Szpital Dziecięcy na Niekłańskiej w Warszawie również odczuwa różnice. W skali roku rachunki za sam prąd wzrosną o 840 tys. zł i kolejne 300 tys. zł za ogrzewanie. "GW" podaje, że w szpitalu centrum Attis przy ul. Górczewskiej w ubiegłym roku roczny koszt wyżywienia wyniósł 14 tys. zł. Teraz to już 30 tys. zł.
Oprócz tego opłacić też trzeba personel, niezbędny sprzęt i leki. Świadczenia jednak stoją w miejscu.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.