Władze Rosji już jakiś czas temu podjęły decyzję o przestawieniu gospodarki na tryb wojenny. Chociaż w niektórych kwestiach nie daje to wymiernych korzyści, akurat pod kątem produkcji amunicji pozwala osiągać założone cele.
Pracujące w trybie całodobowym, rosyjskie zakłady są w stanie wytworzyć ok. 250 tys. pocisków artyleryjskich miesięcznie, czyli ok. 3 mln rocznie. Dużo gorzej wypada przy tym wynik, jaki osiągają zakłady znajdujące się w Stanach Zjednoczonych i wybranych państwach Europy.
Wspólnymi siłami są w stanie wyprodukować dla Ukrainy tylko 1,2 mln pocisków artyleryjskich rocznie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Pociski przeciwpancerne potrzebne są armii rosyjskiej między innymi do walki z czołgami. Rosjanie nie ukrywają, że polują głównie na Abramsy, które Ukraińcy dostają od partnerów ze Stanów Zjednoczonych.
Ukraińska armia poniosła jak do tej pory tylko trzy potwierdzone straty wśród 31 amerykańskich maszyn.
M1A1 Abrams dysponuje cennym systemem wizyjnym, który pozwala zidentyfikować przeciwnika nawet z odległości 8 kilometrów. W końcu jednak Ukraińcy zmienili taktykę i wysłali maszyny na front, gdzie te mierzą się w bezpośrednich starciach z Rosjanami, dla których wozy z USA stanowią jeden z priorytetowych celów.
M1A1 Abrams w Ukrainie. Co to za sprzęt?
M1A1 Abrams to najstarszy wariant czołgów użytkowany przez armię Stanów Zjednoczonych. Jest ulepszoną wersją czołgu podstawowego Abrams. Pierwszy egzemplarz M1A1 General Dynamics Land Systems (GDLS) wyprodukował w 1985 roku.
Czołg różnił się od swojego poprzednika m.in. ulepszonym zawieszeniem, zmodyfikowaną skrzynią biegów, lepszym pancerzem, a także przeprojektowanym mocowaniem wieży. Dziś nikt nie wątpi, że to najpotężniejszy czołg świata. Ukraina dostała maszyny, które dodatkowo zmodernizowano i ulepszono.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.