Chciał zostać onkologiem, w hołdzie przedwcześnie zmarłej matce. David Fajgenbaum zdał egzaminy na trzecim roku medycyny na Uniwersytecie Pensylwanii, kiedy nagle zapadł na tajemniczą chorobę. Schorzenie zaatakowało jego wątrobę, nerki i kilka innych narządów. Po pięciu miesiącach spędzonych w szpitalu usłyszał diagnozę: choroba Castlemana.
Leki dostępne na rynku na niego nie działały. Fajgenbaum cierpiał na nietypową postać tej rzadkiej choroby, dlatego lekarze mogli zaproponować mu jedynie chemioterapię. Ta metoda pomogła, ale na krótko i spustoszyła jego organizm. W ciągu trzech lat czterokrotnie trafiał do szpitala w stanie zagrożenia życia.
Było coraz gorzej, nie mogłem już być leczony chemioterapią. Lekarze powiedzieli mojej rodzinie i przyjaciołom, żeby się pożegnali. Przyjąłem też ostatnie namaszczenie - wspomina 34-letni dziś profesor medycyny na Uniwersytecie Pensylwanii.
Desperacko szukał dla siebie ratunku. Fajgenbaum po czterech latach intensywnej nauki i wielu nieudanych próbach z innymi lekami, wypróbował środek, który przeciwdziała odrzuceniu przeszczepionej nerki przez organizm pacjenta. Choroba Amerykanina miała podłoże autoimmunologiczne, więc postanowił spróbować. To był strzał w dziesiątkę.
Od 2014 roku nie miał nawrotu choroby. Fajgenbaum skończył studia i założył organizację non-profit Castleman Disease Collaborative Network. CSCN prowadzi badania kliniczne pod kątem skuteczności leczenia choroby Castlemana u innych pacjentów metodą Fajgenbauma.
Zaraz po wyzdrowieniu lekarz wziął ślub Teraz ma ze swoją szkolna miłością roczną córkę - informuje CNN. Wydał właśnie książkę "Chasing My Cure: A Doctor's Race to Turn Hope Into Action", w której opisał swoją walkę o życie.
Podziel się dobrym newsem! Prześlij go nam przez dziejesie.wp.pl.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.