Od rozpoczęcia wojny w Ukrainie minęło ponad 230 dni. Inwazja przedstawiana przez rosyjską propagandę jako "kilkudniowa operacja wojskowa" przerodziła się w otwarty konflikt. Zmobilizowane ukraińskie siły obroniły wiele miast i wsi, a ostatnie tygodnie pokazały, że są w stanie obić zajęte przez wroga tereny. Rosyjskie siły straciły w walkach wiele sprzętu oraz dziesiątki tysięcy żołnierzy.
Głos w sprawie wojny zabrał Witalij Kliczko. Mer Kijowa wystąpił 13 października w Bloomberg Television. Były mistrz świata wagi ciężkiej skomentował groźby Władimira Putina dotyczące użycia broni jądrowej na Ukrainie. Prezydent Rosji mówił, że kraj może użyć "wszystkich dostępnych nam systemów uzbrojenia". Według Ukraińca słowa prezydenta Federacji Rosyjskiej to jeden "wielki blef" wynikający z braku sukcesów rosyjskiego wojska.
Jeśli Putin mówi o broni jądrowej, pokazuje to jego słabość. Rosyjska armia nie odnosi sukcesów na wschodzie lub południu - mówił Kliczko.
Kliczko przypomniał, że wielu Ukraińców było naocznym świadkiem katastrofy nuklearnej. Przypomniał wydarzenia z kwietnia 1986 roku, kiedy doszło do katastrofy w czarnobylskiej elektrowni jądrowej. Mer zapewnił, że mieszkańcy Kijowa są gotowi na "każdą sytuację". Dodał też, że nawet seria niedawnych ataków rakietowych na stolicę nie wywołała paniki wśród jej mieszkańców.
Problemy Rosjan na froncie są widoczne gołym okiem. Siły Władimira Putina są osłabione i zdziesiątkowane po wielu miesiącach walki. Ostatnie działania sił Ukrainy sprawiły, że to właśnie armia rosyjska stała się głównym zaopatrzeniowcem Ukraińców w zdobyczny sprzęt wojskowy.
Czytaj też: Problemy Putina to fikcja? Ekspert tłumaczy
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.