W miniony piątek Władimir Putin podpisał nowelizację ustawy ws. informacji. Od tego dnia za rozpowszechnianie "fake newsów" (czyli mówienie prawdy - przyp. red.) o działaniach sił zbrojnych Rosji grozi nawet do 15 lat więzienia. Słowa "wojna" i "inwazja" zostały zakazane przez regulatora mediów Roskomnadzor.
Czytaj także: "To jest reżim". Wstrząsające zdjęcie z Rosji
Od początku rosyjskiej inwazji na Ukrainę, w wielu miastach na całym świecie codziennie odbywają się protesty przeciwko wojnie. Manifestują także Rosjanie, którzy nie popierają polityki Putina. Na terenie Federacji Rosyjskiej dochodzi jednak do masowych zatrzymań podczas protestów.
Jak podaje Masza Makarova, dziennikarka współpracująca z telewizją Biełsat w rozmowie z radiem TOK FM, w Moskwie i w Petersburgu w ciągu jednej dobry zatrzymano ponad 1100 osób.
Podczas manifestacji Rosjanie skandują m.in. "Nie dla wojny!" (нет войне - przyp. red.) Masza Makarova podkreśla, że używanie oraz umieszczanie tego hasła w mediach społecznościowych jest już zakazane, a protestujący przeciwko rosyjskiej inwazji na Ukrainę mogą zostać oskarżeni o zdradę stanu.
Czytaj także: Cios w Rosję Putina. Nie żyje Władimir Żoga
Jak dodaje dziennikarka, Rosjanie wpadli na pomysł, by zastąpić zakazane słowo obrazkami, na których widnieje osiem gwiazdek.
Zaczynają się po prostu pojawiać obrazki z gwiazdkami, jak w Polsce w czasie protestów - tłumaczy Makarova w rozmowie z radiem TOK FM.
Dziennikarka podkreśla, że "sytuacja jest bardzo dynamiczna", a zatrzymanych będzie coraz więcej. Dodała także, że zatrzymania protestujących są bardzo brutalne. "Ludzie są bici przy zatrzymaniach, w sukach policyjnych, na komendach policji - takie informacje mamy z Syberii i Dalekiego Wschodu" - tłumaczy.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.