Chiny są jedną z największych potęg gospodarczych na świecie. Wielki kraj zamieszkany przez około 1,4 miliarda ludzi bierze udział w wielu procesach handlu oraz produkcji. Oprócz najbardziej oczywistych sektorów, takich jak m.in. technologia czy produkcja odzieży, Chińczycy realizują się również na wielu innych płaszczyznach. Jedną z nich jest rozrastające się tam rybołówstwo.
Po tym, jak zaczęły się wyczerpywać zasoby w ich wodach przybrzeżnych, Chińczycy udali się dalej. Dziś łowią we wszystkich oceanach świata. W ciągu ostatnich dwudziestu lat chińska flota służąca do połowów dalekomorskich rozrosła się do blisko 3 tys. statków.
"Nawet pandemia ich nie powstrzymała"
Działania Chin są w większości przypadków w pełni legalne, ale "The New York Times" pisze, że Chińczycy wykorzystują fakt nieuregulowania niektórych przepisów związanych z rybołówstwem. Pozwala to im na swobodną interpretację poszczególnych sytuacji. Przykładem mogą być wody przybrzeżne Ekwadoru. Chińskie statki łowiły w pobliżu Galapagos, na obrzeżach wyłącznej strefy ekonomicznej Ekwadoru, niemalże na jej granicach. Stanowiło to aż 99 proc. połowów w tamtym rejonie.
Sprawa niepokoi Ekwadorczyków. Dalsze działania Chin mogą doprowadzić do katastrofalnych skutków w postaci wyczerpania rybnych zasobów. Rybak z Galapagos Alberto Andrade wezwał nawet do rozszerzenia ochrony łowisk wokół wysp.
Nasze morze już nie wytrzyma tej presji. Floty przemysłowe niszczą zasoby i obawiamy się, że w przyszłości nie będzie już połowów. Nawet pandemia ich nie powstrzymała– powiedział rybak.
Ekspansja chińskiego rybołówstwa
Połowy Chin na ogromną skalę są możliwe dzięki rozwiniętej technologicznie flocie. Transportowce z możliwością mrożenia ryb pozwalają im na działania na wodach bardzo oddalonych od kraju. Ekspansja Chińczyków ma odbicie w statystykach. W latach 1990-2019 liczba złowionych kałamarnic głębinowych wzrosła z sześciu do 528. Roczny zgłoszony połów wzrósł z około 5 tysięcy ton do 278 tysięcy. W 2019 roku prawie wszystkie jednostki łowiące kałamarnice na Południowym Pacyfiku pochodziły z Chin.
Dalsza eksploatacja wód na taką skalę może się zakończyć katastrofą. Już teraz pojawiają się niepokojące oznaki zmniejszania się zasobów, co może zwiastować głębszą zapaść ekologiczną. Sprawą zainteresowały się m.in. Stany Zjednoczone. W lipcu prezydent Joe Biden wydał memorandum bezpieczeństwa narodowego, zobowiązując się do zwiększenia monitorowania branży.