A czy Ty skorzystasz z "tarczy oszczędnościowej"? Napisz, ile prądu zużywasz i podziel się swoimi wątpliwościami. Czekamy na dziejesie.wp.pl.
Rząd zapowiedział, że stała cena energii elektrycznej obowiązywać będzie od stycznia 2023 roku pod jednym warunkiem - roczne zużycie nie przekroczy 2 tys. kWh (kilowatogodzin). Nieco większy limit dotyczy gospodarstw domowych z osobami niepełnosprawnymi, rodzin posiadających kartę dużej rodziny i rolników. W tym przypadku ustalono go na poziomie 2,6 tys. kWh.
Skąd akurat taki limit? Główny Urząd Statystyczny wyliczył, że średnie zużycie prądu w jednym gospodarstwie domowym w roku 2021 wyniosło właśnie 2 tys. kWh. Jednak ogrom Polaków zwraca uwagę na to, że osiągnięcie takiego pułapu graniczy z cudem.
Polacy oburzeni propozycją rządu. "Zostaje nam siedzieć przy świecach"
Miało być wspieranie ekologii, w tym czystego powietrza m.in. poprzez redukcję domowych źródeł ciepła emitujących zanieczyszczenia, co w sumie sprowadzało się do zwiększenia wykorzystania energii elektrycznej - zauważył w mailu do naszej redakcji mieszkaniec Łomianek, który mieszka w 120-metrowym domu.
W domu naszego czytelnika znajdziemy m.in. hydrofor do wody, termę elektryczną do jej podgrzania, pompownię do ścieków, piec na olej opałowy z pompami obiegu cieczy, płytę indukcyjną, elektryczny piekarnik, kuchenkę mikrofalową, ekspres do kawy, robota kuchennego. Do tego dwa komputery do pracy zdalnej i dwa telewizory.
"Takie życie w 'luksusie'' generuje zużycie energii elektrycznej na poziomie 5000 kWh na rok. Jeżeli dodamy do tego cenę oleju opałowego i zapotrzebowanie na poziomie 3000l rocznie, utrzymanie takiego gospodarstwa wymaga niemałych wydatków" - podsumował nasz czytelnik.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Pani z Magda z Łodzi wskazała wprost, że mieszkając z mężem i dwójką dzieci w bloku w 62-metrowym mieszkaniu, zużywa rocznie 2300 kWh. "Ogrzewanie miejskie, kuchnia gazowa, brak czajnika elektrycznego. Mąż pracuje zdalnie. Dzieci chodzą do szkoły i przedszkola. Zużycie roczne 2300 kwH. Nie mamy na czym zaoszczędzić. Zostaje nam siedzieć przy świecach" - stwierdziła.
"Boże, jakie czasy idą" - napisała nam z kolei pani Ewelina, która za "namową" rządu zainwestowała w pompę ciepła, by korzystać z ekologicznego źródła energii. W "nagrodę" otrzyma teraz wyższe rachunki za prąd, bo jak sama zauważyła "to jest nierealne nie przekroczyć limitu". Dodatkowo nasza czytelniczka boryka się z coraz wyższymi ratami kredytowymi wskutek podniesienia stóp procentowych. "Chcą nas wykończyć rachunkami" - oceniła.
Oburzenia nie kryje też pan Grzegorz, który w zeszłym roku zainstalował panele elektryczne do ogrzewania domu. "Zlikwidowałem kopciucha, przeszedłem na ogrzewanie prądem. Moje zużycie to ok. 5500 kWh. 2000 kWh to jakaś kpina. A dofinansowanie dostają ci, którzy trują środowisko paląc węglem" - stwierdził nasz czytelnik.
"To już nawet nie jest zabawne, to jest tragedia" - tak propozycję rządu oceniła mieszkanka Kudowy-Zdroju, która wraz z mężem i synem mieszka w 35-metrowym mieszkaniu. Korzysta w nim z elektrycznych mat grzewczych. "Nie był to nasz kaprys, wygoda, lenistwo, nieprzemyślana decyzja... Nic z tych rzeczy. To jedynym możliwy sposób ogrzewania" - wskazała nasza czytelniczka.
W mieszkaniu, o którym mowa wcześniej zainstalowany był klasyczny piec, ale zniszczył go pożar przewodu kominowego. "Nie możemy wyprowadzić przewodu w innym miejscu, bo budynek jest stary, w strefie uzdrowiskowej, konserwator nie wyraził zgody. Więc pozostaje nam ogrzewanie elektryczne. W ogóle to w mieszkaniu wszystko jest na prąd, niestety. Nie jestem ciepłolubem, w zimie zawsze oszczędzamy. Ogrzewanie włączane jest przeważnie tylko w pokojach i to tylko tyle, żeby dogrzać do ok 19 stopni. Pomimo tego, nasze roczne zużycie wynosi ok 9-10 tysięcy kWh rocznie" - napisała nam mieszkanka Kudowy-Zdroju.
Jak wynika z jej wyliczeń, miesięcznie płaci za prąd ok. 500 zł. Letnie faktury są na poziomie 300-400 zł, ale za to zimą potrafią dobić do 1400 zł.
"Jeżeli przyjdzie nam płacić za każdą kWh powyżej 2000, nawet 2 złote, to rocznie będę musiała wyczarować ok 16 tysięcy złotych! To jest nierealne, skoro już teraz żyjemy oszczędnie, od pierwszego do pierwszego. Nie mamy oszczędności, nie ma ich z czego robić. Pracujemy oboje ciężko, tylko po to, żeby zarabiać na prąd? Mogę ograniczyć prania, pieczenie, oglądanie tv, mogę chodzić ze świeczką, do cholery! Ale nie mogę oszczędzić na już oszczędzanym ogrzewaniu! W zimie w domu mamy 18 stopni, czy teraz mamy zjechać do 10? A może powinnam sobie wybrać ulubione pomieszczenie i siedzieć zawinięta w kołdry, gdy na zewnątrz będzie mróz? Jeżeli ten ułomny, bezczelny, okrutny rząd chce szukać oszczędności, niech zacznie od siebie!" - zapytała retorycznie nasza czytelniczka.
Pani Beata z Krapkowic zwraca też uwagę na to, że nie brakuje domów, w których pod jednym adresem mieszka kilka rodzin. Tak jest chociażby w jej budynku, w którym żyje łącznie dziewięć osób, w tym niepełnosprawne dziecko. Półroczne zużycie energii w tym przypadku wynosi 4300 kWh. "Mamy wszystko na jednym liczniku głównym, niemożliwą jest rzeczą zużycie energii tak jak rząd to przedstawia" - stwierdziła nasza czytelniczka.
"Czuję się pokrzywdzona" - tak propozycję rządu oceniła z kolei pani Agnieszka, która w domu korzysta z pompy ciepła, a budynek nie ma przyłącza gazowego. "Rocznie zużywamy około 6 tys. kWh, jeśli zima jest w miarę łagodna. Ci co ogrzewają węglem, gazem, olejem dostaną dopłaty. Czuję się pokrzywdzona. Czemu dla nas nie ma większych limitów? Zresztą 2 tys. kWh rocznie nawet bez ogrzewania to nie jest wiele. Jak są dzieci w domu i przyjdzie nauka zdalna, bo jak będzie zimno w szkole to dzieci w domu, a w domu elektryczne ogrzewanie. Rewelacja" - podsumowała.
Czytaj także: Limit na zużycie prądu. Polacy czują się oszukani