W niedzielę 3 grudnia o godzinie 14:54 czasu lokalnego (w Polsce była wtedy godz. 8:54) doszło do erupcji wulkanu Merapi w środkowej części Jawy w Indonezji. Z wulkanu wydobyły się gorące chmury dymu. Popiół został wyrzucony na wysokość nawet 3000 metrów.
Erupcja wulkanu w Indonezji
Rzecznik Narodowej Agencji Zarządzania Katastrofami Abdul Muhari powiedział, że kilka wiosek zostało pokrytych opadającym popiołem, który całkowicie przesłonił widoczność. Władze nalegają, aby mieszkańcy nosili maski i okulary chroniące ich przed pyłem wulkanicznym. W promieniu trzech kilometrów od szczytu obowiązuje strefa zamknięta. Mieszkańcom oraz turystom nie wolno zbliżać się do krateru.
Rozdaliśmy mieszkańcom maski i zachęcamy ich do pozostania w domach – powiedział Ade Setiawan, urzędnik lokalnej jednostki zarządzania kryzysowego BPBD.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Według doniesień lokalnych mediów na najbardziej zagrożonym terenie nadal przebywają ludzie. W trakcie erupcji na górę wspinało się 70 osób. 28 z nich udało się ewakuować, a pozostali nadal są uwięzieni na zboczach Marapi.
Nie odnotowano żadnych ofiar. W mediach społecznościowych pojawiły się nagrania z góry, na których widać wspinaczy. Na jednym z nich znajduje się kobieta, która jest w całości pokryta popiołem wulkanicznym. Ciężko oddycha i nie może się poruszać.
Merapi wznosi się na 2910 metrów nad poziomem morza i jest jednym z najbardziej aktywnych wulkanów w Indonezji. Nie jest jedynym w tej okolicy. Cały kraj położony jest w rejonie tzw. Pacyficznego Pierścienia Ognia - strefie częstych erupcji wulkanów i trzęsień ziemi.