W sieci pojawiają się już ogłoszenia o sprzedaży pierwszych smardzów. Fakt informuje, że ich cena dochodzi do 500 złotych za kilogram. Wysyp tych rzadkich grzybów w polskich lasach to przełom kwietnia i maja, a więc na pełnię sezonu trzeba jeszcze poczekać.
Czytaj także: Lubisz deptać purchawki? Zobacz, co mówi leśnik
Problemem jest sposób zbierania tzw. polskich trufli. Grzyby są pod ścisłą ochroną. Nie można ich zrywać w każdym miejscu. Kara za zebranie okazu wpisanego do "Czerwonej listy roślin i grzybów Polski" może być bardzo wysoka - to nawet 5 tysięcy złotych!
Grzybów nie można zwiedzać w lasach państwowych, natomiast zakazem nie są objęte tereny prywatne, gdzie można trafić na prawdziwy urodzaj smardzów. Bez żadnych konsekwencji grzybiarze szukają ich na polach uprawnych, w ogrodach czy na działkach.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Co ciekawe, zakazem nie są objęte także szkółki leśne, ogrody publiczne, miejskie tereny zielone czy specjalne strefy, które lasy państwowe mogą wydzielić z myślą o grzybiarzach. Warto zapytać, czy w okolicznym lesie też znajduje się taka strefa.
Co warto wiedzieć o smardzach?
Grzyby te występują najczęściej przy starodrzewach, w okolicach łąk, ale również, przy drogach, w parkach i ogrodach. Często rozwijają się na terenach podmokłych. Mają lekko orzechowy smak i intensywny aromat. Świetnie smakują duszone lub smażone.
Czytaj także: Kontrolerzy biletów poszukiwani. Ile można zarobić?
O zawrót głowy może przyprawić cena suszonych smardzów. Za kilogram tych grzybów zapłacimy nawet 2 tysiące złotych. Niektórzy jeżdżą więc na Słowację, Ukrainę czy do Czech, aby zbierać je bez żadnych konsekwencji.