Krzysztof Daukszewicz, satyryk, muzyk, poeta, członek legendarnego kabaretu Pod Egidą, występował w "Szkle kontaktowym" od 2005 roku. W maju rozstał się jednak z programem po tym, jak pozwolił sobie na antenie na niefortunny żart pod adresem Piotra Jaconia.
Nawiązując do głośnych wypowiedzi Jarosława Kaczyńskiego o osobach transpłciowych, które zmieniają płeć pod wpływem widzimisię, zapyta jakiej płci dziś jest dziennikarz TVN24. Jacoń, który prywatnie jest ojcem transpłciowej córki, nie odebrał tego żartu najlepiej, podobnie zresztą jak szefostwo stacji, które przeprosiło widzów.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Choć Krzysztof Daukszewicz szybko się zreflektował, że dowcip na antenie przerodził się w gigantyczne faux pas i pospieszył do Jaconia z przeprosinami, te nie zostały przyjęte. Mówił o tym już pół roku temu, a i teraz wraca do sprawy w licznych wywiadach, jakich udziela przy okazji promocji najnowszej książki na temat swojego barwnego życia "Sposób na przetrwanie", spisanej przez jego żonę Violettę Ozminkowską.
W niedawnej rozmowie z Plejadą Daukszewicz przypomniał kulisy przeprosin i to, w jaki sposób potraktował go Piotr Jacoń.
- Wiedziałem, że pana Jaconia mogło to zaboleć, więc zaraz po zejściu z anteny pobiegłem go przeprosić. On jednak nie przyjął moich przeprosin. Powiedział, że nie ma dla mnie czasu, bo jest zajęty pracą. Widocznie wygodniej było mu potraktować mnie tak, a nie inaczej - stwierdził satyryk.
Po raz kolejny zasugerował także, że za sprawą takiej, a nie innej postawy Piotra Jaconia i szefostwa TVN24 on i jego bliscy stali się ofiarami medialnej nagonki.
- Dla mnie to, co się wydarzyło, jest nieporozumieniem. To nie powinno mieć miejsca. Wydaje mi się, że gdyby zdarzyło się to za czasów Mariusza Waltera lub Grzesia Miecugowa, zamieszanie potrwałoby góra dwa dni i wszystko wróciłoby do normy [...] - stwierdził Daukszewicz.
Z kolei podczas wizyty w TOK FM, gdzie Daukszewicz był gościem audycji "Humor i Teraźniejszość", wprost mówił o "masakrycznym hejcie", którego doświadczył w sieci. Z drugiej strony, już w bezpośrednim kontakcie, jak twierdził, wielu ludzi okazywało mu współczucie i wyrażało z nim solidarność.
- Gdybym miał to przeżyć drugi raz, to już się nie boję. Okazuje się, że gów..., które wylewa się na człowieka, nie jest takie straszne. W pewnym sensie może się zamienić w złoto - dodał refleksyjnie dawny już komentator "Szkła kontaktowego".
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.