Włodzimierz Karpiński wyszedł z aresztu po tym, jak został europosłem. Wcześniej był on ministrem skarbu w rządzie Donalda Tuska, sekretarzem miasta w stołecznym Ratuszu, a także prezesem Miejskiego Przedsiębiorstwa Oczyszczania w Warszawie.
Karpiński do aresztu trafił w wyniku postawienia zarzutów o udział w aferze korupcyjnej. Przez dziewięć miesięcy nie powstał akt oskarżenia w jego sprawie. Jak ten okres wpłynął na polityka?
Troszkę schudłem. W granicach 18 kg zostawiłem w areszcie - ujawnił Gość Popołudniowej rozmowy w RMF FM.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Czytaj także: Uczestnik programu "Jeden z dziesięciu" sprytnie odpowiedział Sznukowi. Nagranie jest hitem
Nie ukrywa, że areszt mocno go zaskoczył. - Różne rzeczy w życiu mnie zaskakiwały. (...) To spadło jak grom z jasnego nieba. Miałem jakieś takie dziwne przeczucie przed momentem aresztowania... - wyznał.
Następnie dodał, że "jest bardzo asymetryczne przedstawianie faktów przez prokuratora do opinii publicznej", natomiast "niektórzy dziennikarze mają dostęp do wybranych informacji z postępowania prokuratorskiego".
Tomasz Terlikowski przypominał, że zarzut jest bardzo konkretny. Chodzi o przyjęcie łapówki na poziomie 5 mln zł.
Ani 5 (mln - dop. red.), ani 10, ani 15, ani 1, ani 5 zł - dodał Karpiński.
Włodzimierz Karpiński: Nie ma żadnego dowodu
Prowadzący rozmowę zwracał uwagę na to, że przedłużenie aresztu przez sąd może sugerować, że uznano trafność zarzutów stawianych przez prokuraturę.
Sądy nie oceniają warstwy merytorycznej sprawy, tylko przesłanki, które przesądzają o podtrzymaniu aresztu. (...) Wystarczy spełnić dwie przesłanki. Jeżeli pan redaktor dostanie zarzut grożący wysoka karą, wymyślony na podstawie pomówienia, to pan spełnia przesłankę, żeby pana pozbawić wolności. Przez dziewięć miesięcy nie ma żadnego dowodu w tej sprawie, który byłby jednoznaczny - podkreślał Karpiński na antenie RMF FM.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.