Do makabrycznego odkrycia przy Domu Katolickim przy ul. Kościelnej w Sosnowcu doszło w miniony wtorek. Znaleziono tam ciało 26-letniego diakona. Miał liczne rany cięte szyi i klatki piersiowej. Tego samego dnia 45-letni ks. Robert Sz. z sosnowieckiej bazyliki rzucił się pod pociąg. Przy duchownym znaleziono nóż, którym według nieoficjalnych informacji miał zabić diakona.
Biskup sosnowiecki przekazał, że "prokuratura Okręgowa w Sosnowcu ze względu na dobro śledztwa zakazała Kurii Diecezjalnej w Sosnowcu udzielania jakichkolwiek informacji".
Mieszkańcy Sosnowca są wstrząśnięci tą tragedią. Nie dowierzają, jak mogło do niej dojść. Jak ustalił "Fakt" ks. Robert był kilkakrotnie przenoszony z parafii do parafii. Tuż po święceniach kapłańskich, które przyjął w 2004 r. niedługo pracował w sosnowieckim szpitalu jako kapelan. Potem służył w parafii w Bukownie, a następnie Jaworznie. Ostatnie cztery lata był wikariuszem w parafii św. Joachima w Sosnowcu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Ks. Robert "bardzo źle to znosił"
W czerwcu 2022 r. biskup chciał go skierować do parafii przy bazylice w Dąbrowie Górniczej. Ks. Robert nie chciał jednak przeprowadzki, dlatego uprosił biskupa, by mógł zostać na kolejny rok w bazylice katedralnej NMP w Sosnowcu. Tam pełnił funkcję pomocy duszpasterskiej. Był na równi z młodymi diakonami.
Bardzo źle to znosił. Mówił, że chce przetrwać rok i wybiera się do zakonu - relacjonuje informator "Faktu".
Znajomi, którzy współpracowali z ks. Robertem, przyznają, że miał problemy osobiste. W 2019 r., gdy zmarła jego mama, przeszedł załamanie nerwowe.
Diakon Mateusz B. był na szóstym roku sosnowieckiego seminarium duchownego. We wrześniu ubiegłego roku trafił na plebanię Bazyliki Katedralnej pw. Wniebowzięcia NMP w Sosnowcu, podobnie jak ks. Robert.
Szybko okazało się, że praktykant zdobył zaufanie proboszcza, asystował mu w pogrzebach, ksiądz Robert był pomijany - mówi informator "Faktu".
Diakon był lubiany też przez parafian. - Sympatyczny, młody człowiek. Był u mnie w tym roku z kolędą. Opowiadał nam o tym, że kończy seminarium. Był taki szczęśliwy. Prosił nas o modlitwę w jego intencji, by pomyślnie skończył szkołę – mówi jedna z parafianek.
Śledztwo w tej sprawie prowadzi Prokuratura Okręgowa w Sosnowcu. Wciąż nie wiadomo, co kierowało ks. Robertem. Z nieoficjalnych ustaleń wynika, że księża mieli konflikt.