Całą historię na Twitterze opisała Lisa Farbstein, rzeczniczka prasowa amerykańskiej służby celnej.
Kobieta twierdziła, że wąż jest jej wsparciem emocjonalnym - oznajmiła Farbstein.
Jak podaje "Today", boa dusiciel miał liczyć aż 120 cm długości. Na zdjęciu można zaobserwować, jak zwierzę leży zwinięte między butami a laptopem.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
O feralnym bagażu natychmiast powiadomione zostały linie lotnicze, które oświadczyły, że wąż nie ma wstępu na ich pokład. Nie wiadomo, co dalej stało się z boa dusicielem.
Pasażerowie na gapę
Amerykańskie lotniska często spotykają się z próbą wniesienia na pokład samolotu niezarejestrowanych zwierząt. Pod koniec listopada na lotnisku JFK w czasie kontroli bagażu odkryto w nim podczas skanowania...kota. Właściciel walizki tłumaczył, że zwierzę trafiło tam przypadkiem.
Z kolei pracownicy lotniska Dane County w Madison zauważyli na rentgenie spakowanego do plecaka psa.
Czytaj także: Zdjęcie ze skanera lotniskowego. Celnik był w szoku
Jednak to wąż przykuł najwięcej uwagi. I nic dziwnego, bo mało kto chciałby z nim trafić do samolotu.
Dzięki bogu, że odmówili zabranie węża na pokład! - napisała na profilu służby celnej na Twitterze Carlota.
Gdybym pracowała w tym punkcie, to mogłabym się zrobić agresywna...co to ma być?! - pytała internautka o nicku Yes, Karen.
Polskie linie lotnicze za przewóz zwierząt kasują od 190 zł na trasie krajowej do 465 zł na trasie do Ameryki Północnej i Azji. Mowa tutaj o PLL LOT, gdyż ani Ryainair ani Wizzair nie wpuszczają na pokład innych zwierząt oprócz psów przewodników.
Większość linii lotniczych pozwala jednak podróżować z pupilem w transporterze, pod warunkiem że jego waga nie przekracza 8 kg. I najczęściej chodzi tutaj o psy i koty, a nie węża.