Bartłomiej Nowak
Bartłomiej Nowak| 

Mógł być wielki. Zmarł w wieku 37 lat. Tragiczna historia Dariusza Marciniaka

16

Miał talent, który rzadko się zdarza. Wzbudził zainteresowanie Realu Madryt i Bayernu Monachium. Gwiazda Dariusza Marciniaka zgasła jednak, zanim zdążyła na dobre rozbłysnąć. Wszystko przez demony, których nigdy nie pokonał. - Miał swój świat - mówi o2.pl jego kolega z boiska Ryszard Tarasiewicz. Marciniak zmarł, mając zaledwie 37 lat.

Mógł być wielki. Zmarł w wieku 37 lat. Tragiczna historia Dariusza Marciniaka
Dariusz Marciniak to jeden z niespełnionych talentów polskiej piłki (YouTube)

Talent miał zapisany w genach. Jego ojciec Zygmunt również był piłkarzem - rozegrał ponad 200 spotkań w najwyższej klasie rozgrywek w Polsce w barwach m.in. Cracovii, Zawszy Bydgoszcz i Stali Rzeszów.

Dariusz Marciniak podążył wydreptaną przez ojca ścieżką - karierę zaczynał właśnie w Rzeszowie, w ekipie miejscowej Stali. Przełomowy dla młodego napastnika był rok 1984. W rozgrywanych w ZSRR mistrzostwach Europy do lat 18 zdobył z reprezentacją Polski brązowy medal. Po młodego medalistę zgłosił się Widzew Łódź. Zespół co roku bijący się o mistrzostwo Polski miał zapłacić za Marciniaka dwa miliony starych złotych (obecnie to 200 zł).

Talent Marciniaka dostrzeżono za granicą. Trener Wojciech Łazarek, który powołał go do kadry narodowej, wspominał, że interesowały się nim kluby z Holandii i Portugalii. O Marciniaka pytały też ponoć nawet Real Madryt i Bayern Monachium.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Adam Małysz miał ochotę krzyczeć. "Każdy z nas jest tylko człowiekiem"

"Popełniłem grzechy". Dariusz Marciniak grał i balował

17-latek w Widzewie grał jednak mało. Trudno było mu się przebić do składu, w którym brylowali napastnicy Włodzimierz Smolarek i Dariusz Dziekanowski. Pierwsze duże pieniądze zarobione daleko od domu i brak kontroli rodzicielskiej sprawiły, że młody talent zaczął mocno imprezować. Wszelkie próby dyscyplinowania nastoletniego piłkarza przez władze klubu okazywały się nieskuteczne. W związku z tym zdecydowano, że Marciniaka utemperuje wojsko.

Ściągnięcie niepokornego, ale utalentowanego Marciniaka sondowała Legia. Ostatecznie trafił do innego wojskowego klubu - wrocławskiego Śląska.

- Przyszedł do służby wojskowej do Śląska Wrocław. Wszyscy myśleli, że ta służba wojskowa troszeczkę go nawróci na odpowiednie tory. Ale miał swój świat - mówi o2.pl Ryszard Tarasiewicz, który grał z Marciniakiem w Śląsku.

- Był wrażliwy i uczuciowy. W tamtych czasach nie poświęcało się zbyt dużo uwagi zawodnikom, nikt się nie bawił w niańkę. A on potrzebował takiej atencji. Myśmy mu pomagali - ja, Paweł Król czy Waldek Prusik - tyle, ile mogliśmy - dodaje.

Sam Marciniak mówił w wywiadzie dla "Piłki Nożnej": - Owszem, popełniłem grzechy młodości, były problemy ze mną, ale właśnie decyzja zmiany środowiska, klubu była próbą znalezienia wyjścia z coraz poważniejszej sytuacji. Obecnie moje drogi coraz bardziej się prostują. We Wrocławiu zaraz na początku miałem też wpadki, ale teraz to już przeszłość.

Sinusoida trwała kilka lat. Marciniak prezentował się dobrze na boisku, żeby później znowu balować. Działacze zesłali go do regularnej służby wojskowej, ale tam też pił. W końcu wrócił i znowu grał świetnie.

- Napastnik, który miał dar do strzelania bramek. Nie tylko do wykańczania akcji, ale też do gry kombinacyjnej. Był obdarzony bardzo dobrym timingiem w grze głową, miał dobre wykończenie prawą i lewą nogą. Materiał na bardzo, bardzo dobrą dziewiątkę. Taką mobilną dziewiątkę. Szukał gry - wspomina Tarasiewicz.

Jerzy Engel o Marciniaku: król pola karnego

Kolejny przełomowy rok to 1987. Znowu zdawało się, że Marciniak wyszedł na prostą. 21-latek grał i zdobywał bramki. W tym dwie w wygranym 2:0 finale Pucharu Polski z Górnikiem Zabrze. W tym samym roku Śląsk sięgnął też po Superpuchar. Problemy alkoholowe wracały, ale wszyscy patrzyli na to przez palce - przynajmniej póki zgadzały się wyniki.

- Po treningu miał swoje towarzystwo. Chodził swoimi ścieżkami - mówi Tarasiewicz.

Ale wyborną boiskową formę Marciniaka dostrzegł nawet selekcjoner reprezentacji Polski Wojciech Łazarek. I wystawił młodego napastnika w pierwszym składzie w meczu z Węgrami. Marciniak z kadrą przywitał się wybornie - w debiucie zdobył bramkę.

- Piłkarz, jakich dziś się poszukuje, król pola karnego. Z trudnych piłek umiał coś zrobić - powiedział o Marciniaku Jerzy Engel w wywiadzie dla weszlo.com.

Podobne zdanie ma o nim legendarny trener Śląska Orest Leńczyk: - Brał piłkę i robił z nią, co chciał.

Dariusz Marciniak w szpitalu. 22 lata i taka diagnoza

Zupełnie inne zdanie wyraził na temat kolegi z drużyny Mirosław Myśliński. Grał razem z Marciniakiem w Śląsku w latach 1987-1988. Chociaż zgadzał się, że młody piłkarz miał ciąg - na bramkę i do alkoholu.

Gdy tam trafiłem (do Śląska Wrocław w 1987 r. - przyp. red.), był już alkoholikiem. (...) Darek był wolny i jednak przeciętny technicznie, przy niektórych wirtuozach nawet drewniany. Ale fantastycznie grał w powietrzu, był rewelacyjny - powiedział Myśliński w wywiadzie dla "Przeglądu Sportowego".

Marciniak odszedł ze Śląska i związał się z II-ligowym Zagłębiem Lubin. Szybko trafił, w niejasnych okolicznościach do szpitala. Tam lekarze stwierdzili, że raptem 22-letni piłkarz ma silnie odwapnione kości - przez nadużywanie alkoholu.

Dariusz Marciniak wychodzi na prostą. Na chwilę

Kolejne lata to festiwal kolejnych wzlotów i upadków. Marciniak z Zagłębia trafił do Belgii. Potem do Francji. Zdawało się, że prawdziwy przełom nastąpił w roku 1995. Piłkarz wrócił wtedy do Polski z Francji. Po jednym z pierwszych treningów udzielił wywiadu magazynowi piłkarskiemu "Gol".

Błędy mam już dawno za sobą. Ożeniłem się, mam piękną córkę. Żonę również. Także wszystko jest w dobrej formie. Postaram się, żeby teraz wróciły te stare lata, kiedy grałem w reprezentacji i na boiskach ligowych w Polsce - mówił wtedy odmieniony, zdawało się, piłkarz.

Nie udało się. Demony wróciły. Piłkarz dalej tułał się po kolejnych klubach. Wyjechał na zachód do Niemiec. W żadnym klubie nie zagrzał miejsca dłużej niż dwa lata. W ciągu 19 lat kariery zaliczył 19 klubów.

Dariusz Marciniak zmarł 27 kwietnia 2003 roku w wieku 37 lat. Przyczyną śmierci był zawał serca, który w tak młodym wieku był spowodowany postępującą chorobą alkoholową.

- Był bardzo lubiany przez zespół, bardzo sympatyczny, otwarty, zawsze z dobrym podejściem do życia, optymista. Nigdy nie szukał konfliktów, nie obrażał się - wspomina Tarasiewicz.

- Szkoda, że nie rozwinął w pełni swojego ogromnego potencjału - dodaje.

Zobacz także: Dariusz Marciniak (1966 - 2003)
Oceń jakość naszego artykułu:

Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Zobacz także:
Oferty dla Ciebie
Wystąpił problem z wyświetleniem stronyKliknij tutaj, aby wyświetlić