Mężczyzna znalazł się na oddziale wewnętrznym szpitala w Łomży po tym, jak omyłkowo wypił płyn do udrażniania rur. Początkowo lekarze określali jego stan, jako dobry, ale 26-latek zmarł. Wtedy zaczęły się dziać kuriozalne sytuacje.
Wieczorem rodzina dostała kondolencje od znajomej Daniela. To było o tyle niespodziewane, że rano mężczyzna czuł się dobrze, poprosił nawet o książki i telefon. Gdy pani Bogusława - matka mężczyzny - pojechała do szpitala lekarz wyjaśnił jej, że przyczyną zgonu była wyżarta dziurka pod przełykiem, co doprowadziło do zalania płuc podczas zabiegu.
- Później dowiedziałam się, że syn miał pluć krwią po zabiegu i jęczeć z bólu. Nabrałam podejrzeń, że personel usiłuje zataić prawdę - powiedziała matka cytowana przez Fakt.
Dodatkowo przez miesiąc od zgonu zmarłego, nikt ze szpitala oficjalnie nie poinformował rodziny o tym fakcie. - Twierdzili, że nie mają do mnie numeru - opowiada matka Daniela. Potem okazało się, że jej syn nie chciał, aby ktoś informował panią Bogusławę o jego stanie zdrowia - informuje z kolei Super Express.
Taką deklarację miał podpisać 26-latek w momencie, gdy został przyjęty do szpitala. Kobieta twierdzi, że dokumentacja jest nieprawdziwa. O tym, kto ma rację zadecyduje Prokuratura Rejonowa w Białymstoku, która prowadzi śledztwo w tej sprawie.
Źródło: FAKT, Super Express