Dziennikarz znany w mediach społecznościowych pod pseudonimem Pan Dociekliwy opublikował nagranie z Dworca Centralnego w Warszawie. Widać na nim, jak do uchodźców z Ukrainy pochodzi Marianna Schreiber i daje dzieciom pluszowe misie.
A to już Dworzec Centralny i sytuacja, której byłem świadkiem. Coś, co z całego serca chciałbym odzobaczyć. Wyciszyłem fragmenty, bo pada tam nazwisko celebrytki "Top Model", która rozdaje misie dzieciom z Ukrainy. A ja nie chcę rozpętać burzy w sieci. Zależy mi jednak, żebyście zobaczyli, jak niektórzy promują się na tragedii ludzi - napisał dziennikarz.
Jest to dla mnie przykre również dlatego, że dzieciaki, które widziały, jak inne dostają misie, a same go nie dostały, były zwyczajnie smutne. Trzeba się czasem trochę zastanowić, co i jakim kosztem się robi. Wystylizowana celebrytka mogła równocześnie wziąć ode mnie karton z naleśnikami, które rozdawałem i rozdać je każdemu dziecku chodząc po hali. Wszystkie dzieci byłyby sprawiedliwie potraktowane. A tak, strzelono jej kilka fotek, celebrytka nagrała "apel z dworca centralnego do władz", w którym skarżyła się m.in. na małą liczbę wolontariuszy, po czym... zmyła się z dworca. Tyle ją widzieli - dodał.
Na odpowiedź Marianny Schreiber nie trzeba było długo czekać. Żona ministra PiS opublikowała na Instagramie wpis fotografa Sylwestra Zacheji.
Piszę to z pozycji nie tylko przyjaciela, ale również "operatora" filmików @marysiaschreiber, bo uważam, że manipulacje sięgnęły już zenitu (...) Marianna Schreiber w ciągu kilku dni na dworcach rozdała blisko 300 misiów i udzieliła pomocy w tłumaczeniach wielu uchodźcom. Byłem świadkiem, gdy wyciągała pieniądze z portfela, a potem dokładała kolejne z własnego konta, bo czuła taką potrzebę. Nakręciliśmy filmik - to prawda - a po to, by przywołać wojewodę do porządku - napisał Zacheja.
Bóg mi świadkiem, że osoba, która próbuje zniszczyć działania Marianny manipuluje zdjęciami i nagraniami tak, aby było widać, że była tam przez chwilę. Na dworcu jest monitoring i dokładnie można zobaczyć moje wejście i Marianny od samego początku. Marianna pożyczała pieniądze w ostatnich dniach ode mnie i od swojego męża - po czym jeździła rozdając je uchodźcom w różnych miejscach Warszawy i nie tylko - dodał.
Marianna Schreiber odpowiada na zarzuty
Marianna Schreiber stwierdziła, że brak jej słów "na to jak łatwo można manipulować opinią publiczną". Podkreśliła jednak, że nie zamierza się poddać.
Sądzicie, że nagrywam każdy kawałek mojego życia - będąc w domach pomocy, przedszkolach, szkołach i na dworcach? Przecież w wielu z nich nawet nie można wyciągnąć telefonu a co mówić o czymś co wypada a co nie. Wielu odwodziło mnie ostatnio od chodzenia w miejsca publiczne, mówiąc: "Marianna, chodzą za Tobą dziennikarze - jeżeli zrobią Ci zdjęcia bądź Cię nagrają - zawsze pokażą to w taki sposób, żeby zdyskredytować Twoje działania". Odpowiedziałam, że mnie to nie obchodzi, bo dla mnie ważniejsze są inne rzeczy niż przejmowanie się ludźmi, którzy stale chcą mnie skrzywdzić. Wiedziałam, że w końcu się coś takiego zdarzy, ale ufałam, że ludzie, którzy chcą - przyjdą zapytać do źródła. Każdy mój krok i każde moje działanie będzie "prześwietlane", będą próbowali mnie zniszczyć, zgnoić bym tylko w końcu się skompromitowała i dała sobie spokój. Ale ja się nie poddam. Nie poddam się bo ‼️MAM TEGO DOŚĆ‼️ - napisała żona ministra PiS.
Zobacz także: Poruszająca reakcja ambasadora Ukrainy. "Przepraszam za emocje"
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.