Zastanawiam się, czemu to miało służyć. To ściąganie w upał, w duszną pogodę, starych, schorowanych i zmęczonych ludzi do siebie, na jakąś poddańczą cesarską audiencję, na której chciano z nimi negocjować coś, czego negocjować nigdy wcześniej nikt się nie ośmielił. Zastanawiam się, co mają w głowie ci, którzy wpadli na ten pomysł, by do apelu poległych, którego formę ustalili ci, których dotyczy, czyli Powstańcy, wciskać na siłę, kolanem tych, którzy zginęli, lecąc na delegację rządową w lotniczej katastrofie.
Zastanawiam się, co chciano tak naprawdę uzyskać, publicznie zmuszając tych zasłużonych, wiekowych ludzi, z których niektórzy z trudem mogą się poruszać, do tego, aby w duszny letni dzień wyszli z domu i wysłuchali opinii ministerstwa. A to ich ministerstwo powinno słuchać na kolanach, a nie upokarzać autentycznych i niezaprzeczalnych bohaterów.
Jest ich coraz mniej. Są coraz bardziej zmęczeni, dlaczego ktoś im to robi? Pierwszy raz cieszę się, że mój ojciec, który w Powstaniu walczył, tego nie widzi, że nie doczekał tego, co z mitem Powstania robione jest dzisiaj w biały dzień. Wkurzyłby się jak nic i z nim nie byłoby żadnej gadki w białych rękawiczkach…
Powstańcy ugięli się, będą nowe nazwiska wyczytane w apelu poległych. Wcale nie tych, którzy zginęli na ulicach powstańczej Warszawy, ale tych, którzy są podobno zasłużeni dla pamięci Powstania. Pierwszy krok do rozbicia i sprostytuowania wspaniałej wieloletniej tradycji powstańczej został właśnie zrobiony. W białych rękawiczkach, w biały dzień i w świetle kamer i mediów, na które to nieudolnie, po wpadce podczas obchodów Poznańskiego czerwca, próbowano zrzucić winę za informacyjny bałagan.
Przez wszystkie lata oficjalnych obchodów nikt niczego w woli Powstańców nie ośmielał się zmieniać. Nie ingerowano w to, co chcieli robić w dniu swojego święta ci, którzy przelewali krew na ulicach stolicy. Nikt się nie ośmielił, nie był na tyle bezczelny czy pewny siebie, bo wiedział, że pewnych rzeczy, świętości po prostu się nie tyka. Bo nie wypada. Bo nie wolno. Bo, mówiąc w końcu językiem ulicy, lepiej nie robić siary i obciachu.
Nikt się nie ośmielił do dzisiaj. Do czasów, kiedy zgodnie z wolą mitycznego suwerena rządzą nami ci, którzy polską historią publicznie wycierają się coraz bardziej jak ścierką, robią sobie z niej parawan i narzędzie dla swojej codziennej polityki i ustalają, kto był bohaterem, a kto nie, według politycznych sympatii i antypatii, a nie realnych zasług. Smutna to konstatacja.
Właśnie nam, rodzinom powstańców, zabrano ten dzień dla codziennych politycznych interesów i rozgrywek. Niech pan, panie ministrze, pamięta, że ja, pan, my wszyscy kiedyś odejdziemy z tego świata za tęczowy most. O nas ludzie zapomną. Pamięć Powstania jednak mimo działalności politycznych zapaleńców zostanie na wieki, choćby wciskał pan ze swoimi ludźmi coraz to nowe nazwiska nowych zasłużonych. Za rok kto to będzie? Jacyś kolejni ulubieńcy? Jakieś typy, żeby naszykować się już dzisiaj?
Teraz serce internetu w jednej aplikacji. Bądź na bieżąco i pobierz w Google Play albo App Store.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.