Szparagowa branża mierzy się z poważnym problemem. Okazuje się, że nie ma zbyt wielu chętnych do zbioru szparagów, co daje się we znaki zarówno niemieckim, jak i naszym rodzimych producentom tych warzyw. Pracowników nie przekonuje nawet dość atrakcyjna stawka.
Jak wskazują przedstawiciele branży, najczęściej praca przy zbiorze szparagów odbywa się na akord, co dla pracownika oznacza, że zarobek uzależniony jest od ilości zebranych warzyw. - Można zarobić od 150 do 200 zł dziennie - przekazał w rozmowie z "Faktem" Marian Jakobsze, prezes Polskiego Związku Producentów Szparaga.
- Plantatorzy bez przerwy dają ogłoszenia, ale chętnych brak - dodaje zasmucony.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Dlaczego niewiele osób decyduje się na pracę przy zbiorze szparagów? Jest to bardzo ciężka praca fizyczna, która szczególnie mocno daje się we znaki kręgosłupowi. Do tego zbiory odbywają się niezależnie od warunków atmosferycznych. - Bez względu na to, czy jest upał, czy leje się deszcz, trzeba te szparagi zbierać. Nie każdemu odpowiada takie zajęcie, nawet jeśli potrafi przynieść ładny dochód - stwierdził Jakobosze.
Producenci szparagów wskazują, że duży wpływ na brak chętnych do pracy przy zbiorze tych warzyw ma trwająca na Ukrainie wojna. Wcześniej to właśnie Ukraińcy dorabiali na szparagowych plantacjach. Teraz wielu z nich walczy na froncie, część pracuje w innych branżach w krajach, gdzie znaleźli schronienie po wybuchu konfliktu.
Dlatego polscy plantatorzy szparagów próbują pozyskać pracowników z odległych od nas krajów, jak choćby Nepal, Filipiny, Wietnam, czy Indonezja.
Trudny początek sezonu dla plantatorów szparag
Brak chętnych do pracy to nie jedyny problem, z jakim mierzą się plantatorzy szparagów. Sezon rozpoczął się kilka tygodni wcześniej niż zazwyczaj, czemu sprzyjały wysokie temperatury. Wysyp szparagów, któremu sprzyjały temperatury sięgające niemal 30 stopni, sprawił, że ich cena spadła 30-40 zł za kilogram do zaledwie 18-20 zł, co dla producentów oznaczało utratę części spodziewanych zysków.
Po kilku ciepłych dniach branża musiała się zmierzyć z gwałtownym ochłodzeniem. - Sięgające -6 stopni C. przy gruncie przymrozki spowodowały, że pomarzły wszystkie zielone wypustki. Bielone główki zostały zeszklone i też trzeba było takie szparagi wyrzucać. Producenci odnotowali bardzo duże straty - relacjonował w rozmowie z bankier.pl Marian Jakobsze.
Teraz branża szykuje się na kolejny wysyp szparagów, choć jak przyznają, bez pracowników, którzy je zbiorą, czekają ich straty.