Wal biały to inaczej białucha arktyczna. Niewielki wieloryb z rodziny narwalowatych, który występuje zazwyczaj w wodach arktycznych i subarktycznych. Rzadko zapuszczają się na południe, choć zdarza się, że zawędrują w okolice Nowego Jorku, czy zagubią się w Sekwanie, jak miało to miejsce kilka lat temu.
Jak wszystkie wieloryby, są inteligentne, co postanowiła wykorzystać rosyjska marynarka wojenna. A że w Federacji Rosyjskiej białuchy to zwierzęta bardzo popularne i można spotkać je w oceanariach i parkach rozrywki, ktoś wpadł na pomysł, żeby zwierzę wyszkolić i wykorzystać jako szpiega. I to dosłownie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
W Skandynawii zauważono białuchę arktyczną już kilka lat temu. Ssak pojawił się w okolicach Oslo, miał na sobie uprząż i niewielki aparat. Ten został zdjęty, nosił napis "Equipment St. Peterburg", co od razu rzuciło nieco światła na pochodzenie zwierzęcia.
Później udało się ustalić, że białucha najpewniej była szkolona przez Rosjan i przebywała długo w niewoli. Zaobserwowano, że garnie się do ludzi i nie boi się statków. Zwierzakowi nadano nawet imię Hvaldimir. Łącząc w ten sposón słowa "hval" (po norwesku wieloryb) i rosyjskie imię Władimir.
Zdaniem Sebastiana Stranda, biologa morskiego z organizacji Onewhale, Hvaldimir w niedzielę był widziany w pobliżu Hunnebostrand w zachodniej Szwecji. Płynął na południe, dość szybko. Widziano go też w okolicach Norwegii, wizytował fiordy w okolicach Oslo.
Wszędzie gdzie się pojawia, ssak jest wielką atrakcją. Ale budzi też obawy, czy znów nie szpieguje dla Rosjan i nie pojawia się w jakimś celu. A norweską stolicę odwiedził właśnie lotniskowiec atomowy USS Gerald Ford.
Norwegowie zdecydowali, że nie będą starali się schwytać Hvaldimira. Rosjanie jego obecności i możliwego szkolenia nie komentują.