Zwrot "druga armia świata" już dawno nabrał satyrycznego zabarwienia. Błędy i pomyłki zdarzają się najlepszym. Ale co powiedzieć, gdy ta sama wpadka przydarza się po raz dwunasty?
Rosyjska armia znowu dała popis. Tym razem pokaz "profesjonalizmu" zaprezentowało rosyjskie lotnictwo, które miało zaatakować cele w Ukrainie.
Anton Heraszczenko, były doradca szefa ukraińskiego MSW, na swoim profilu na platformie X (Twitter) opublikował fotografię rosyjskiej bomby. Do tego dodał informację, którą podały rosyjskie media na szczeblu lokalnym. Rosyjska bomba została zrzucona przez samolot rosyjskich sił zbrojnych w obwodzie biełgorodzkim.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Lokalne rosyjskie media opublikowały zdjęcie jednej z bomb lotniczych, które spadły w obwodzie biełgorodzkim w Rosji. W ciągu ostatniego tygodnia na obwód Biełgorodu spadło 12 bomb lotniczych: podają rosyjskie media – czytamy we wpisie Antona Heraszczenki.
Według rosyjskich mediów, na które powołuje się ukraiński polityk, to kolejny taki "zrzut" w ciągu tego tygodnia. Od poniedziałku Rosjanie mieli "nie trafić" w terytorium Ukrainy i zrzucać bomby na swoje ziemie już po raz dwunasty. Ciężko więc dziwić się ludności cywilnej, że obawia się o życie i zdrowie.
Według mediów odkryto regulowaną bombę lotniczą zawierającą 1,5 tony trotylu, którą "zrzucił" rosyjski bombowiec (była przeznaczona dla Ukrainy). W związku z odkryciem KAB-1500 droga między niektórymi wioskami została zablokowana - dodaje Anton Heraszczenko.
Wartym odnotowania są dwa fakty. Po pierwsze rzeczywista waga trotylu w tej bombie to ok. 650 kilogramów. Po drugie bomba KAB-1500 jest naprowadzana laserowo. Czyli teoretycznie jest to bardzo precyzyjna broń, która powinna spadać na cele z dokładnością kilku metrów.
Zdaje się, że pomyłka, którą można śmiało nazwać serią, to jednak powtarzający się błąd człowieka. Ot "druga armia świata" w natarciu na swoje własne ziemie. Zaskoczeni?
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.