Sytuację opisał "Daily Mail", bo zdarzenie dotyczy australijskiej sieci supermarketu Coles w Australii. To w nim jedna z matek znalazła butelkę żelu Durex o smaku truskawkowym i prezerwatywy różnych marek na półce sklepowej tuż obok towarów dla dzieci, takich jak batony i inne słodycze. Przedmioty znajdowały się tuż obok kasy, gdzie często najmłodsi zerkają i proszą rodziców o zakup jakiegoś prezentu.
Gadżety erotyczne na oczach dzieci. "Prezerwatywy nie są dobrą alternatywą dla słodyczy"
"Coles, czy zdajecie sobie sprawę, że 6- i 7-latki potrafią czytać? Prezerwatywy nie są dobrą alternatywą dla słodyczy. Zostawcie nasze dzieci w spokoju" - napisała kobieta na Twitterze. Jednak nie wszyscy podzielili jej zdanie, co wywołało burzliwą dyskusję w sieci.
"To nie jest Ameryka. Trzymaj swoje purytańskie bzdury w domu" - napisał pewien mężczyzna. "To naturalna część życia i nie powinno być żadnego wstydu w żadnym wieku dla produktów wspierających zdrowie i reprodukcję" - dodał kolejny.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jeden z uczestników dyskusji stwierdził, że "jeśli dziecko jest na tyle duże, że rozumie, co czyta, to najprawdopodobniej nadszedł czas na dyskusję o seksie".
Pojawiły się też głosy broniące stanowisko matki. "Smutno widzieć, że tak wielu dorosłych nie dba o prawo dziecka do niewinności" - napisała kobieta. "Jestem po prostu przyzwoitą osobą ze zdrowym rozsądkiem i myślę o dobru dzieci" - dodała kolejna, która zwróciła uwagę, że "dzieci nie muszą oglądać czegoś takiego w supermarkecie".
Co na to sieć sklepów Coles? Australijska sieciówka wyjaśniła, że umiejscowienie prezerwatyw i innych gadżetów erotycznych tuż przy kasach wynika z faktu, że są to przedmioty, których klienci często nie chcą nosić w swoich koszykach i wózkach, gdyż wstydzą się ich zakupu. Dlatego wrzucają je dopiero na sam koniec, gdy są bliscy opuszczenia sklepu.
Czytaj także: Kupiła dwie zapiekanki w Kołobrzegu. Jesteście gotowi?
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.