Propagandowa rosyjska agencja Ria Nowosti podała w poniedziałek, że Władimir Putin i Aleksander Łukaszenka podjęli decyzję ws. rozmieszczenia wspólnej regionalnej grupy wojsk. Są to wspólne działania białoruskiej i rosyjskiej armii.
Łukaszenka łączy siły z Putinem
Białoruski dyktator przekazał, że taką decyzję podjęto "w związku z zaostrzeniem się na zachodnich granicach Państwa Związkowego". Jego zdaniem, Ukraina "przygotowuje się do ataku na terytorium Białorusi".
To szaleństwo z punktu widzenia wojska. Ale mimo wszystko proces się rozpoczął. Są popychani przez przywódców do rozpętania wojny z Białorusią, aby nas wciągnąć. Rozprawić się z Rosją i Białorusią w tym samym czasie - grzmiał Aleksander Łukaszenka.
Przygotowanie Mińska do ataku?
Michał Marek, ekspert od dezinformacji z Centrum Badań nad Współczesnym Środowiskiem Bezpieczeństwa uważa, że mogłoby to oznaczać "przygotowanie Mińska do ataku na Ukrainę". - Mińsk może wykorzystać daną sytuację do ogłoszenia mobilizacji lub do wzmocnienia przekazów o potrzebie wsparcia Rosji poprzez dyslokację na Białorusi dodatkowych jednostek rosyjskich - napisał na Twitterze.
Białoruś "nie zamierza atakować"
Doniesienia o rzekomym ataku ze strony Białorusi skomentował minister obrony tego kraju Wiktor Chrenin. Wydał specjalne oświadczenie, w którym zapewnił, że "Białoruś nie zamierza atakować" Litwy, Polski czy "tym bardziej Ukrainy".
Odnotowujemy, że nasi sąsiedzi [Ukraińcy - przyp. red.] mówią dziś o agresywnych działaniach Sił Zbrojnych Republiki Białorusi. [...] Na to mieliśmy i mamy jedną odpowiedź: nie prowokujcie nas - nie będziemy walczyć z wami - powiedział Chrenin.
Jak zapewnił, Białoruś "nie chce walczyć ani z Litwinami, ani z Polakami, a ponadto z Ukraińcami". - Jeśli nie chcecie i nie podejmiecie złych kroków, to nie będzie wojny" – powiedział szef resortu. Dodał, że wszystkie plany - to tylko "plany obrony". "Uspokoił też" Białorusinów, mówiąc, że sytuacja nie jest na tyle zła, by wpadać w panikę.