Do zdarzenia doszło w piątek 20 października. Pani Krystyna podróżowała pociągiem Intercity "Wawel" z Lubina do Katowic. Towarzyszył jej pies, który zgodnie z przepisami miał założony kaganiec. Jednak ze względu na niedawną operację oczu, kaganiec był poluzowany.
Wyproszona z pociągu przez psa
Kierownik pociągu zwrócił uwagę na poluzowany kaganiec. Na stacji w Gliwicach zatrzymał skład i wezwał Straż Ochrony Kolei. Funkcjonariusze SOK uznali wezwanie za bezzasadne i nic nie zrobili. Kobieta sama opuściła pociąg, ponieważ postój przedłużał się do 45 minut.
Kierownik pociągu swoim zachowaniem przebił szczyty arogancji, chamstwa i nadgorliwości. Potwierdzi to wielu pasażerów, którzy wtedy z nami jechali. Część z nich przyzna też z pewnością, że "przymusowy" postój pociągu pokrzyżował im plany podróży - mówi Hubert Iwanowski, który nagłośnił sprawę w mediach społecznościowych.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Gazeta Wyborcza" skontaktowała się z rzecznikiem PKP Intercity. W oświadczeniu przekazał, że do interwencji doszło, ponieważ część pasażerów bała się psa bez kagańca.
Przewóz dużego psa bez kagańca, nawet łagodnego, zgodnie z zapewnieniem właściciela, nie zwalnia z zachowania zasad służących bezpieczeństwu innych podróżnych. W tym więc przypadku kierownik pociągu miał pełne uprawnienia do podjęcia interwencji, wliczając w to skorzystanie ze wsparcia odpowiednich służb - mówi rzecznik PKP Intercity.
Czytaj także: Fortuna na dywany. Wielka inwestycja PKP Intercity
Do problemu z kagańcem doszedł także brak biletu. Pani Krystyna nie kupiła go na początkowej stacji, ponieważ nie działały kasy. Nie udało jej się nabyć go także u konduktora. W trakcie interwencji kierownik składu próbował wymusić na pasażerce dodatkowe opłaty, których kobieta odmówiła. W sprawie nie wypowiedziała się jeszcze Służba Ochrony Kolei, którą wezwano na miejsce.