Mateusz Morawiecki to jeden z kluczowych świadków wezwanych przez komisję ds. wyborów kopertowych, której przewodniczącym jest Dariusz Joński.
To będzie fascynujące przeżycie. Spodziewam się orderu od komisji za to, że staraliśmy się zrealizować zapisy Konstytucji i wykonać polecenie marszałek Sejmu o przeprowadzeniu wyborów prezydenckich 10 maja. Stawię się bez żadnych obaw z otwartą przyłbicą - powiedział Morawiecki, cytowany przez "Fakt".
Czytaj także: Szczątki dwóch dziewczynek. Ojciec przerwał milczenie
Sam Joński chce zakończyć sprawę jak najszybciej, aby skupić się na kandydowaniu w wyborach do parlamentu europejskiego. W odpowiedzi na słowa Morawieckiego dodał, że były premier mógłby dostać order uśmiechu za poczucie humoru, ale to nie czas na to i nie miejsce - informuje se.pl.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Sprawa jest poważna. W błoto poszło prawie 100 milionów złotych. Koledzy Morawieckiego mówili na komisji wprost - to on. Zobaczymy jak jest wersja byłego premiera. Faktem jest to, że po 1989 roku nie było szefa rządu, który podejmował tak ważne decyzje bez jakichkolwiek podstaw prawnych - podkreśla Joński.
Czytaj także: Tragiczne wieści. Kolejna ofiara wstrząsu w kopalni
Państwo straciło ogromne pieniądze
Wybory prezydenckie miały się odbyć 10 maja 2020 r., w czasie gdy w Polsce trwała epidemia COVID-19. Rządzący zaplanowali, że w tej sytuacji głosowanie odbędzie się wyłącznie drogą korespondencyjną. Za organizację głosowania odpowiadał minister aktywów państwowych Jacek Sasin.
Ostatecznie jednak ustawa ta weszła w życie dopiero 9 maja, a wybory zostały przesunięte. Wcześniej wydrukowane zostały m.in. pakiety wyborcze. Ich dostarczeniem miała się zająć Poczta Polska, posługująca się spisami wyborców pozyskanymi od władz lokalnych.
Czytaj także: Urodziny Andrzeja Dudy. Taką otrzyma emeryturę
Wybory kopertowe pochłonęły ponad 70 mln zł, a poczta została z ponad 26 mln pakietów do głosowania korespondencyjnego
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.