James Cameron dopiął swego. Po 13 latach od premiery światowego hitu "Avatar" w kinach pojawiła się długo zapowiadana kontynuacja. Podobnie jak przy pierwszym filmie twórcy również i tym razem zapowiedzieli, że do wyprodukowania go użyto najwyższych technologii. Pojawienie się w kinach filmu "Avatar: Istota wody" było wyczekiwane przez fanów z całego świata.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Przeczytaj także: Uczniowie z Lublina nie chcieli zmieniać butów. Szkoła kupiła im klapki
Na najnowszą odsłonę filmu "Avatar" ruszyły miliony osób z całego świata. Niestety nie obyło się bez incydentów. W kinie Kakinada w południowym stanie Andhra Pradesh w Indiach doszło do tragedii. Lakshmireddy Srinu, który był na filmie ze swoim młodszym bratem nagle stracił przytomność. Mężczyzna został niezwłocznie przetransportowany do najbliższego szpitala Peddapuram.
Lekarze stoczyli walkę o życie mężczyzny. Niestety pacjent zmarł w szpitalu. Dyrektor szpitala dr Sanjeev Gera powiedział Hindustan Times, co mogło być przyczyną śmierci. Niewykluczone, że zgon został spowodowany nadmiernym podekscytowaniem zobaczenia długo wyczekiwanego filmu Jamesa Camerona.
Z powodu stresu wzrasta ciśnienie krwi, jak mogło to mieć miejsce w tym przypadku. Tętnice mogły pęknąć, a to prowadzi do nagłego zatrzymania akcji serca – powiedział dr Gera.
Przeczytaj także: Ten wigilijny zwyczaj Polaków zdaniem księdza nie jest normalny
To nie pierwszy raz w historii, kiedy jedna z osób umiera na widowni sali kinowej. "Avatar" wywołuje wśród widzów szczególnie duże emocje, gdyż w 2010 roku doszło do identycznej sytuacji. 42-letni Tajwańczyk zmarł wówczas podczas seansu pierwszej odsłony hitu. Powodem zgonu mężczyzny był zawał serca.
Przeczytaj także: Przyjdzie tuż przed Bożym Narodzeniem. "Wygląda to naprawdę szokująco"