W ubiegłym tygodniu w Sejmie swój strajk rozpoczęli rolnicy ze związku "Orka". Protestujący domagają się spotkania z premierem Donaldem Tuskiem i rozmów dotyczących Zielonego Ładu. Rolnicy zdecydowali o zaostrzeniu formy protestu, ogłaszając w poniedziałek strajk głodowy. Zapowiedzieli również, że będą w Sejmie dopóki szef rządu się z nimi nie spotka.
Ostatniej nocy protestującym towarzyszył były szef resortu rolnictwa Robert Telus, o czym poinformował za pośrednictwem swoich mediów społecznościowych. Stwierdził, że chciał "wesprzeć protestujących". W rozmowie z "Faktem" polityk PiS nie ukrywał, że nie rozumie, dlaczego "premier nie może znaleźć 10 minut i porozmawiać". Zupełnie inaczej strajk okupacyjny rolników ocenia Michał Kołodziejczak.
- Protest nie ma żadnego uzasadnienia merytorycznego i gospodarczego. To jest dla mnie polityczne działanie, które możemy nazwać hucpą polityczną — stwierdził w rozmowie z "Faktem" Kołodziejczak.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zdaniem Kołodziejczaka protestujący w Sejmie "nie są głosem rolników", ani "nie mają nic wspólnego z rolnictwem". - Niech śpią, a jak trzeba, to głodują. Dla mnie to jest nieadekwatne do sytuacji. To, co robią, to jest inwencja artystyczna — dodał wiceminister rolnictwa i rozwoju wsi.
Związek, którego nie ma i rolnicy, którzy nie są rolnikami?
Podejrzenia Michała Kołodziejczaka, że strajkujący "nie mają nic wspólnego z rolnictwem" potwierdzają doniesienia "Rzeczpospolitej", która ustaliła, że związek "Orka" nie został nawet formalnie zarejestrowany, a wśród protestujących są osoby niemające żadnego związku z rolnictwem. Z informacji "RZ" wynika, że jeden ze strajkujących jest kierowcą tira, a inny elektrykiem.
Wśród protestujących znalazł się także Radosław Sałata, który w poprzednich wyborach ubiegał się o mandat senatora i Mateusz Borowiak, który planował start do senatu z poparciem Grzegorza Brauna, co ostatecznie nie doszło do skutku.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.