W nocy niedzieli na poniedziałek dwoje policjantów podjęło interwencję wobec kilku głośno zachowujących się osób. Doszło do przepychanek. W zdarzaniu brało łącznie udział około ośmiu osób cywilnych.
Interweniująca policjantka zaliczyła bardzo groźnie wyglądający upadek. Widać było, że dwoje policjantów średnio radzi sobie z osobami, wobec których podjęta została interwencja. Jak powiedział jednak rzecznik Komendy Stołecznej Policji, podinsp. Robert Szumiata, nikomu nie stała się krzywda.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Rodzą się natomiast pytania o samą interwencję i jej przebieg. Oraz - jak zawsze w takich wypadkach - o użycie środków przymusu bezpośredniego i kwestie wyszkolenia funkcjonariuszy. I tu zdania są podzielone. Sami funkcjonariusze krytykują przebieg zdarzenia.
Interwencja policji w Warszawie. "Kwestia szkolenia to jedno"
Wątpliwości policjantów, z którymi rozmawiamy, dotyczą przede wszystkim użycia siły przez interweniujących funkcjonariuszy. Ale też - co oczywiste - poziom wyszkolenia.
Kwestia szkolenia to jedno. Kolejny problem to pchanie do prewencji osób które nie mają do tego predyspozycji. Wzrost. Waga. Nie wszyscy posiadają idealne warunki fizyczne, ale nie można "zapychać" komórek policji na tzw. sztukę - mówi o2.pl Marcin Miksza, były funkcjonariusz Centralnego Biura Śledczego Policji.
- Kolejny problem to szkolenia policjantów na kursach. Często spotykam się z opiniami instruktorów, że młodzi narzekają na zbyt intensywne treningi. Więcej potu na treningu, mniej krwi w boju. Tego typu sytuacje pokazują, jak ważne jest zaangażowanie jednostki w szkolenie - dodaje.
Przypomina także o kwestiach samodoskonalenia policjantów. Zaznacza, że istotna jest jeszcze jedna kwestia: konsekwencje z przeprowadzenia interwencji. Przede wszystkim, jak mówi, prawne, wobec samych policjantów. Ale także reakcji opinii publicznej.
Policjanci boją się użyć środków przymusu, gdyż boją się konsekwencji prawnych. Trafią na nadgorliwego prokuratora, sypią się zarzuty i kończy służba w policji - mówi Miksza.
Druga strona to reakcja publiczna. Często nagrywane są materiały z interwencji policjantów i trafiają do sieci. Są szeroko omawiane przez rożnej maści "kanapowych" ekspertów. Że za mocno, że za ostro. Każdy kto podnosi rękę na policjanta, musi liczyć się z siłową odpowiedzią - dodaje.
Reakcja policjantów musi być, jak podkreśla, stanowcza: zdecydowana i bez wahania. Zastanawia się także, czy uwiecznieni na nagraniu policjanci mieli możliwość wezwania posiłków, czy ze względu na problemy wakatowe byli jedynym patrolem w sektorze.
Komenda Stołeczna Policji zabiera głos
Rzecznik Komendy Stołecznej Policji podinsp. Robert Szumiata mówi, że była to interwencja własna. Funkcjonariusze, jak tłumaczy, przejeżdżali obok bulwarów wiślanych i podjęli interwencję wobec dwojga osób leżących na deptaku. Podejrzewali, jak tłumaczy, że mogły one paść ofiarą przestępstwa lub zasłabnąć. Kiedy mieli odejść, nadeszła grupka osób będących w stanie głębokiego upojenia alkoholowego.
Policjanci, biorąc pod uwagę nocną porę, poprosili o ściszenie muzyki w głośnikach. Wtedy policjanci zostali obrzuceni wyzwiskami, zaatakowani i doszło do szamotaniny. Kobieta, która była na miejscu z dwoma mężczyznami, starała się ich uspokoić i odciągnąć od policjantów. Wezwano posiłki i wsparcie. Mężczyźni zostali zatrzymani, usłyszeli zarzuty z art. 222, czyli naruszenia nietykalności cielesnej funkcjonariuszy - mówi o2.pl podinsp. Szumiata.
Rzecznik "Stolecznej" tłumaczy, że policjanci starają się zawsze wypośrodkować środki przymusu bezpośredniego (ŚPB) tak, aby były adekwatne do sytuacji i osób, wobec których są używane, i żeby wyrządziły im jak najmniejszą krzywdę.
Staraliśmy się używać siły fizycznej i gazu, aby okiełznać agresję ze strony tych osób. Na pewno nie było podstawy ani potrzeby do tego, aby używać na miejscu broni palnej, tym bardziej że było to miejsce publiczne. Może gdybyśmy zastosowali np. ŚPB w postaci pałki slużbowej, ta interwencja miałaby inny przebieg - mówi dalej rzecznik.
"Widać braki w szkoleniu"
Dodaje zarazem, że zawsze należy brać pod uwagę bezpieczeństwo osób, wobec których interweniujemy, i dynamikę sytuacji. Oraz że nagrania pojawiające się w sieci mogą być tylko wycinkiem całej interwencji. Co mówi o2.pl także Piotr, stołeczny policjant, do którego zwróciliśmy się z prośbą o komentarz.
Widać jednak, że funkcjonariusze nie wiedzieli, jak wykorzystać ŚPB. Nie wiem, czym jest to spowodowane: strachem czy brakiem umiejętności? To młodzi policjanci, widać, że wzywają wsparcie - rozpoczyna policjant.
Przypomina, że ŚPB jest także pałka, której można użyć, kiedy funckonariusz jest atakowany. W jego ocenie na udostępnionym nagraniu "widać braki w szkoleniu".
Co z tego, że ten funkcjonariusz może prowadzić interwencję, kiedy nie ma wsparcia partnera? Policjanci nie potrafią wykorzystać tego, co mają - sięgnąć odważniej po pałkę czy gaz lub inne środki przymusu bezpośredniego - mówi dalej.
Koniec końców, według źródeł o2.pl, na miejsce zadysponowane zostały kolejne patrole. Łącznie, jak mówią nasi rozmówcy - nawet 11 radiowozów. Były zatrzymania i zarzuty, jednak uczestnicy bójki zostali wypuszczeni do domów.