Waldemar Binięda, emerytowany górnik z Bytomia, po przejściu na emeryturę w 2008 roku podjął pracę w ochronie. W czasie pandemii koronawirusa, gdy nie mógł pracować z powodu kwarantanny, skorzystał ze świadczenia postojowego, które otrzymał po złożeniu wniosku do ZUS. Pieniądze, które wynosiły ponad dwa tysiące złotych, miały mu pomóc przetrwać okres, w którym nie mógł zarabiać.
Wypisałem wniosek do ZUS-u, pracodawca mi podbił, mało tego, za te tygodnie ZUS nie dostał moich pieniędzy, bo nie zarobiłem, a tak zawsze pracodawca odprowadzał do ZUS-u moje składki. ZUS znał więc mój status. Świadczenie dostałem bardzo szybko - podkreśla w wywiadzie dla "Interwencji" pan Waldemar.
Pomimo wszystkich przeciwności, Waldemar przetrwał ten czas. Niestety, to jednak nie koniec jego problemów.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
ZUS żąda zwrotu z odsetkami
Po latach ZUS zażądał zwrotu wypłaconego wsparcia wraz z odsetkami karnymi w wysokości 721 złotych.
To jest chore wszystko, nie można się z tym pogodzić. Jaka to jest równość obywateli, że jeden ma umowę na samozatrudnienie i dostaje 10 tys. zł za to, że nie mógł pracować, a ja że byłem zatrudniony na umowę zlecenie, jestem karany? - pyta Waldemar Binięda.
Cała sytuacja spowodowała dużo frustracji u Waldemara, który nie rozumiał, dlaczego jest traktowany inaczej niż osoby samozatrudnione, które również otrzymały wsparcie.
Głos zabrała adwokat
Sprawę skomentowała dla "Interwencji" adwokat Eliza Kuna. Wskazała na niespójności w stosowaniu przepisów dotyczących nienależnie pobranych świadczeń, co może być krzywdzące dla obywateli.
W ogólnym zarysie prawa cywilnego jest taka zasada, że nawet jeśli już otrzymałem nienależne mi świadczenie, bądź bezpodstawnie się wzbogaciłem, ale w dobrej wierze zużyłem te pieniądze, to nie powinnam być zobowiązana do zwrotu. Niestety w przypadku pieniędzy publicznych organy podatkowe, skarbowe, ubezpieczeń społecznych tej zasady nie stosują, co uważam za krzywdzące wobec obywateli - komentuje w rozmowie z "Interwencją" adwokat Eliza Kuna.
Nasuwa się pytanie, czy ZUS nie mógł już na wstępnie zweryfikować wniosku emeryta o świadczenie, co pozwoliłoby zapobiec tego typu sytuacji?
Wniosek był składany na podstawie oświadczenia i wniosek był prawidłowo złożony. ZUS ma prawo skontrolować go później. Żeby świadczenie mogło być należnie pobrane, musiał być przestój, a w firmie, w której pan Waldemar miał podpisaną umowę zlecenia, nie było przestoju - odpowiada dla "Interwencji" Beata Kopczyńska z ZUS-u w Rybniku.
Podobnych przypadków jest znacznie więcej
Pan Waldemar nie jest jedyną "ofiarą systemu". Znacznie więcej osób wierzyło, że należą im się przyznane zasiłki. Dziś ZUS żąda od nich zwrotu pieniędzy z odsetkami.
Żądamy odsetek, bo tak jest w przepisach. Zgodnie z przepisami jeśli ktoś pobrał nienależne świadczenie, musi zwrócić je z odsetkami. Jeżeli pan Waldemar nie zgadza się z naszą decyzją, może odwołać się do sądu – tłumaczy Beata Kopczyńska z ZUS-u w Rybniku.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.