28 lutego we wsi Katiużanka Daryna, jej ojciec i macocha wracali do domu samochodem. Nie spodziewali się, że na jednej z ulic wioski zostaną ostrzelani przez Rosjan. Żołnierze strzelali "z każdej strony" trafiając m.in. w ojca 14-latki i w bak samochodu.
Udawała martwą, żeby przeżyć
W krótkim reportażu udostępnionym przez Biełsat, Daryna powiedziała, że udało jej się wydostać z samochodu. Odbiegła kawałek dalej, ale żołnierze cały czas do niej strzelali. Trafili ją w biodro i rękę.
14-latka była cała we krwi. W pewnym momencie nie wytrzymała i upadła na ziemię. Rosjanie podeszli do niej sprawdzić, czy żyje. Daryna postanowiła udawać, że jest martwa. To ocaliło jej życie.
Czytaj także: Pieskow zapowiada: "Jestem gotowy na wszystko"
Szarpali mnie za nogę. A ja leżałam. Kiedy poszli, doczołgałam się pod ogrodzeniem - relacjonowała.
14-latkę znaleźli sąsiedzi, którzy przygarnęli ją do siebie. Po jakimś czasie trafiła do kolejnych sąsiadów, którzy zauważyli, że Daryna czuje się coraz gorzej. Miała gorączkę i była osłabiona. Następnego dnia, pod ostrzałem, przetransportowano ją do szpitala rejonowego.
Daryna ze szpitala rejonowego trafiła do Kijowa, gdzie przeszła operację. Zabieg się udał, ale dziewczynka wciąż odczuwa skutki postrzału. Czeka ją także długa i trudna rehabilitacja. Nastolatka ma jednak nadzieję, że w pełni wróci do zdrowia i będzie mogła kontynuować swoją pasję, jaką jest taniec.
Będzie bolało jeszcze długo. Może z rok. Proch wypalił wszystko wewnątrz. Zabolało i wszystko się tam spaliło. Nie czułam nogi, ale teraz już czuję i czasem boli - mówi dziewczynka.
Ojciec Daryny - Iwan, został pochowany w Katiużance. Dziewczynka mieszka teraz z matką i siostrą. Ma także psa Patrona, który przyszedł na świat w dniu ataku Rosji na Ukrainę.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.