Nie można być w tej chwili pewnym w 100 proc., że za masakrą stoją islamscy fundamentaliści. Wskazują na to jednak dostępne aktualnie informacje. Do zamachu doszło w piątkowy wieczór. Na teren sali koncertowej weszli uzbrojeni napastnicy i otworzyli ogień.
W rosyjskich sieciach społecznościowych zaczęły pojawiać się zdjęcia, mające przedstawiać domniemanych napastników. Niedwuznacznie wskazują one na kaukaskie pochodzenie atakujących: napastnicy mieli być obywatelami Inguszetii. To niewielka republika, granicząca z Czeczenią.
Nie wiadomo na razie, czy zaprezentowane zdjęcia są prawdziwe. Rosyjskiej propagandzie może jednak chodzić o to, by wskazać na powiązania z terroryzmem islamskim. Co ciekawe, były sygnały o możliwości zamachów ze strony fundamentalistów islamskich.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Przypomina o tym w rozmowie z o2.pl znawca Rosji, prof. Hieronim Grala. Wykładowca Uniwersytetu Warszawskiego mówi, że w przeddzień Dnia Kobiet kilkanaście misji dyplomatycznych ostrzegało przed działaniami terrorystycznymi w Moskwie.
Wskazywano zarazem na działania islamistów. Ale wtedy Rosjanie się napięli i okazało się, że był spokój. Był komunikat, że "zlikwidowano" jakąś grupę terrorystyczną. A teraz jednak "zadziało się" - mówi prof. Grala.
Prof. Grala to były dyplomata. Był dyrektorem Instytutów Polskich w Moskwie i Petersburgu. Komentując piątkowy atak, przypomina podobny zamach: z 2002 r., kiedy w Moskwie zaatakowany został teatr Nord-Ost na Dubrowce. Wtedy, za atakiem faktycznie stali terroryści islamscy.
Pamiętam Dubrowkę. Pamiętam dobrze, bo bilety na tamto przedstawienie miał ówczesny ambasador, Stefan Meller. Wojna dochodzi do Moskwy. Dochodzimy do stadium, w którym wskazywanie palcem "kto, co, jak" jest naprawdę trudne, bo frontów otwartych jest tyle, że naprawdę trudno jest kogoś wskazać. Poczekajmy kogo wskaże palcem FSB… choć ono akurat ma palec na spuście - mówi prof. Grala.
Wskazuje też, że dla islamistów destabilizacja i tak zdestabilizowanej Rosji też jest gratką. I dodaje, że "Rosjanie zapomnieli o froncie wewnętrznym". Co to oznacza? To, że choć dziś Rosja prowadzi wojnę z Ukrainą, to sytuacja wewnętrzna kraju zdawała się być stabilna. Co może być jednak pozorem.
Dwie dekady temu Rosja była krajem, w którym panował nastrój wojny wewnętrznej. Spodziewano się zamachów terrorystycznych. Dla kontroli społecznej upust krwi jest wygodny, bo można je jeszcze bardziej zastraszyć - dodaje historyk.
A w Rosji zagrożenie terroryzmem islamskim wciąż jest żywe. Wśród imigrantów zarobkowych do Federacji jest wielu obywateli krajów Azji Centralnej. Pokaźna ich część jest wyznania islamskiego, co już w trakcie trwającej wojny w Ukrainie prowadziło do napięć.