Jeden z naszych redakcyjnych kolegów poświęcił się dla dobra ogółu. Zarejestrował się na Tinderze i sprawdził, czy naprawdę łatwo o seks w sieci. Jesteście ciekawi, jak mu poszło? Przeczytajcie jego relację.
Dzień 1
Początki są najtrudniejsze. Trzeba zainstalować aplikację, uzupełnić profil (można zaciągnąć dane z profilu na Facebooku) i znaleźć odpowiednie partnerki. Obsługa Tindera jest banalna, pokazują się zdjęcia kobiet i jedynym naszym zadaniem jest zaznaczenie, czy dana osoba podoba się nam, czy nie. Niektórzy określają Tindera mianem bazaru, gdzie człowiek wybiera spośród setki, tysięcy towarów, oceniając tylko wygląd płci przeciwnej. No cóż, jest w tym trochę racji. Przedział wiekowy określiłem na 18-35 i zacząłem swoje poszukiwania…
Dzień 2
Juhu! Pierwsza dziewczyna zainteresowana. Specjalnie umieściłem swoje najlepsze zdjęcia, gdzie wyglądałem jak prawdziwy facet, el macho. Przyznaję szczerze, zdziwiłem się nieco, że dopiero po jednym dniu ktoś okazał mi zainteresowanie (brak skromności?). Zabawa w Tinderze polega na tym, że to obie strony muszą kliknąć „tak”, żeby móc ze sobą porozmawiać. Okej, Kinga 19 lat, urocza blondynka… piszemy!
Dzień 3
Mam dobrą i złą wiadomość. Dobra jest taka, że mam kolejne 3 parowania, zła jest taka, że z Kingą już nie rozmawiam. Nie wiem, z czego to wynika. Wymieniliśmy kilka zdań i koniec, przestała się odzywać. Teraz jest Magda (25 lat), Kasia (20 lat) i Monika (35 lat). Przyznam się, że dziewczyny na zdjęciach wyglądają obłędnie. Niestety, gdzieś w głowie mam świadomość, że one, tak jak i ja, wybrały najlepsze zdjęcia, które troszeczkę przekłamują rzeczywistość.
Dzień 4
Odpadły kolejne dwie – Magda i Kasia. Po prostu nie zaiskrzyło. Napisaliśmy do siebie kilka razy i na tym czatowanie się skończyło. Bardzo fajnie rozmawia mi się z Moniką, która zresztą mieszka niedaleko mnie. Jest bardzo ładną blondynką, zadbaną, ale niestety dużo pracuje. Powoli przewija się temat spotkania. W rozmowach daję do zrozumienia, że nie szukam miłości. Chcę tylko jednego… chyba jej to nie przeszkadza.
Dzień 5
Kolejne dziewczyny! Znowu Magda (34 lata) i Ania (18 lat). Postanowiłem, że Ania zostanie ofiarą eksperymentu i napiszę wprost, że chodzi mi tylko o seks. Odpisała mi, że nie jest taka i coś czuję, że to koniec znajomości. Z Magdą rozmawia się fajnie, ale na wstępie powiedziała, że nie interesują jej przelotne romanse. Z Moniką jesteśmy już na „kochanie”…
Dzień 6
Chyba się załamię. Podpisuję się obiema rękami pod tym, że Tinder to bazar. Kuźnia próżności, gdzie o poznaniu wartościowej osoby decyduje szybki ruch kciuka. Z Magdą rozmawia się naprawdę sztywno, cały czas opisuje, że boi się zaufać mężczyznom, że wielokrotnie została zraniona. Chciałaby doświadczyć prawdziwej miłości. Napisała do mnie Beata (22 lata), jest naprawdę sympatyczna. Monika jutro wraca z podróży, właśnie mi napisała, że jest bardzo zmęczona i przydałby się jej masaż…
Dzień 7
Skupię się tylko na relacji z Moniką. To kobieta dojrzała, naprawdę ładna, pracoholiczka. Nie rozumiem, dlaczego takie osoby muszą szukać drugiej połówki/partnera na Tinderze. Umawiamy się na wieczór, w rozmowie sugeruję, że chciałbym czegoś więcej. Monika odpisuje, że rozważa taką opcję, ale uzależnione jest to od tego, czy dobrze ją wymasuję. Dwukrotnie jeszcze powtarzam, że chodzi mi o seks. Ona w końcu odpisała wprost, że się zgadza. Spotkaliśmy się w neutralnym miejscu. Na początku rozmawiamy o niczym, później przechodzę do konkretów. Monika zdaje się nie mieć problemu z tym, że za chwilę pójdziemy do łóżka. Kiedy już mieliśmy do niej jechać, musiałem zrezygnować. Przeprosiłem ją i oddaliłem się jak najszybciej. Zdążyłem zauważyć, że była naprawdę wściekła.
Umówienie się z atrakcyjną kobietą na uprawianie seksu zajęło tylko/aż 7 dni. W tym czasie nie byłem w stanie dowiedzieć się o niej niczego, kim jest, jak się nazywa. Musiałem polegać na informacjach, które ona sama zdecydowała się mi przekazać. Czy mówiła prawdę? A może kłamała? Tego się już nie dowiemy.
Zdziwiło mnie to, że na bazarze próżności i oceniania wyglądu były kobiety szukające prawdziwej miłości. Skąd w ogóle pomysł, że tam ją znajdą? Przed publikacją materiału rozmawiałem z kolegą, który korzysta z Tindera i chwalił się, że jemu idzie tam znacznie lepiej. Zwrócił moją uwagę na pewną kwestię. Być może Tinder polega na powierzchownym szukaniu partnerów, ale w życiu jest przecież tak samo. Chcemy poznać osoby, które wydają się nam atrakcyjne fizycznie. Może jednak ten Tinder nie jest taki zły… jak tu się przywraca konto…
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.