Sytuacja miała mieć miejsce pod koniec września. Wtedy to odbył się mecz mazowieckich drużyn kobiecej piłki nożnej - Świt Barcząca przeciwko Vulcan Wólka Mlądzka. Trener tej drugiej drużyny miał podejść do trenerki przeciwniczek i oznajmić, że chce sprawdzić, czy jedna z zawodniczek na pewno jest kobietą. Wszystko przez jej "chłopięcy" wygląd.
Czytaj także: Akt oskarżenia. Na celowniku Pawłowicz i 11 osób z PiS
W pierwszym momencie myślałam, że trener sobie po prostu żartuje. Dopiero kiedy zobaczyłam, że brnie w to dalej, zaczęło do mnie docierać, że to się dzieje naprawdę. Bo właściwie z czym miałaby się wiązać taka kontrola? Mówiąc wprost: trener miał za przeproszeniem zaglądać zawodniczce w majtki? - pytała cytowana przez "Gazetę Wyborczą" trenerka Świtu Barczącej Katarzyna Liwanowska.
Komisja Dyscyplinarna Mazowieckiego Związku Piłki Nożnej zdecydowała ukarać trenera. Jeśli tego typu zachowanie powtórzy się w ciągu najbliższego roku będzie musiał zapłacić 800 zł grzywny. "Gazeta Wyborcza" podaje, że trener chce się odwołać od wyroku.
Sama zawodniczka po meczu wyznała, że gra w piłkę nożną od 10 lat i nigdy jej się taka sytuacja nie zdarzyła. "Zrobiło mi się bardzo przykro" - powiedziała dziennikarzom.
Był to dla nas szok. Wszystkie po meczu przeprosiłyśmy Dominikę, ponieważ ta sytuacja nigdy nie powinna mieć miejsca. Tym bardziej, ze u nas w drużynie również są krótkowłose dziewczyny, dlatego też uderza w nas to bardziej. Jak musiała się czuć pokrzywdzona? Nasze zawodniczki są tolerancyjne, nieważne czy sprawa dotyczy wyglądu, koloru skory, czy może orientacji. Jest nam przykro, ze zostałyśmy postawione w takim świetle przez własny sztab szkoleniowy - napisały w oświadczeniu zawodniczki Vulcanu.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.