Do incydentu doszło na pokładzie samolotu lecącego z rzymskiego lotniska Fiumicino do Alicante w Hiszpanii. W pewnym momencie do niektórych spośród 147 pasażerów czekających na wylot zaczęły przychodzić tajemnicze wiadomości.
Ich treść została zapisana w języku amharskim i zawierała przede wszystkim groźby śmierci. Do tekstu dołączone były mroczne obrazki przedstawiające szkielety, zombie, duchy i inne upiorne monstra.
Wiadomości przesłano za pomocą funkcji Airdrop, która pozwala udostępniać i odbierać m.in. zdjęcia i dokumenty między urządzeniami firmy Apple znajdującymi się w pobliżu. Dzięki temu nadawca nie musiał znać numerów adresatów.
Sprawa mocno zaniepokoiła odbiorców wiadomości. Gdy zreflektowali się, że materiały trafiły w tym samym momencie do wielu podróżnych, zawiadomili o wszystkim obsługę i pilota samolotu. Zszokowany kapitan podjął decyzję o wstrzymaniu lotu, a personel zgłosił sprawę policji i straży granicznej na lotnisku w Fiumicino.
Służby przybyły na pokład zdeterminowane, by wskazać "dowcipnisia" stojącego za tymi treściami. Wkrótce im się to udało. Funkcjonariusze ustalili, że wiadomości rozsyłał 18-letni Hiszpan, który do wszystkiego się przyznał. Ostatecznie samolot wyleciał z blisko dwugodzinnym opóźnieniem.
Do sytuacji doszło kilka tygodni po innym incydencie w samolocie, również lecącym do Hiszpanii. Wówczas to inny 18-latek znajdujący się na pokładzie maszyny linii EasyJet zamieścił na Snapchacie wpis o treści "Wysadziłbym ten samolot".
Sprawę potraktowano bardzo poważnie. Do akcji zmobilizowano m.in. policję antyterrorystyczną, psy tropiące i myśliwce, które eskortowały samolot na lotnisko. Następnie pasażerowie byli przetrzymywani blisko przez 4 godziny na pokładzie, w czasie gdy służby szukały bomby. Brytyjski nastolatek może zostać ukarany grzywną w wysokości do 50 tys. funtów na pokrycie kosztów akcji.