Tom Lockyer po raz pierwszy opowiedział o przerażającym zdarzeniu i jego konsekwencjach w rozmowie z telewizją Sky Sports. Kiedy piłkarz zasłabł na boisku, piłkarski świat wstrzymał oddech i czekał na informację o jego stanie zdrowia. Jeszcze tego samego wieczoru Tom Lockyer był w stanie stabilnym po pomyślnej reanimacji.
Podbiegłem do środka boiska i zakręciło mi się w głowie. Pomyślałem, że za sekundę wszystko będzie dobrze. Nie było i obudziłem się otoczony ratownikami medycznymi. Wybudziłem się tak jakby z nicości. Wokół mnie panowała panika, a ja próbowałem zrozumieć, co się stało. Pamiętam, że kiedy to się działo, to pomyślałem "mogę tu umierać" - mówi Tom Lockyer.
Reprezentant Walii ma 29 lat i zasłabł w czasie meczu po raz drugi. Od grudnia nie powrócił na boisko, rozmawiał z innymi piłkarzami z podobnym problemami z sercem.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Dosłownie umarłem. Przez dwie minuty i 40 sekund byłem nieobecny. Ratownicy medyczni zastosowali defibrylator. Bez ich reakcji, nie stałbym w miejscu, w którym stoję. Kiedy doszedłem do siebie, to odetchnąłem z ulgą - wspomina Tom Lockyer.
Rozmawiałem z Christianem Eriksenem, Daleyem Blindem i Charliem Wykem, którzy mieli podobne problemy z sercem. Wspólnym elementem, tego, co mi powiedzieli, jest rada, żeby nie spieszyć się z decyzjami i spokojnie przetrawić to, co się wydarzyło - dodaje obrońca Luton Town.
Obawę Toma Lockyera, przed powrotem na boisko, zwiększa fakt, że przed zasłabnięciem czuł się dobrze. Reprezentant Walii postanowił zdać się na opinię lekarzy specjalistów. - Bardzo chciałbym jeszcze zagrać w piłkę, ale nie zrobię tego wbrew zaleceniom specjalistów. Przede mną jeszcze wiele badań - zapewnia piłkarz.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.