Dokładna przyczyna śmierci Aleksieja Nawalnego wciąż nie jest znana. Władze rosyjskie twierdzą, że główny polityk opozycji zmarł "z przyczyn naturalnych". Jednocześnie zwolennicy Nawalnego i większość niezależnych komentatorów jest przekonana, że został on zabity, a doprowadzić do tego mogły tortury w kolonii karnej.
"Wilk Polarny"
Opozycjonista pod koniec 2023 r. został przeniesiony do kolonii karnej numer 3 w miejscowości Charp wJamalsko-Nienieckim Okręgu Autonomicznym (JNAO). Kolonia nosi nawę "Wilk Polarny" i jest położona około 1900 km od Moskwy.
Słynie ona ze szczególnie surowych warunków i marnej opieki medycznej. Adwokat Jewgienij Smirnow, specjalizujący się w ochronie praw więźniów, opowiedział portalowi Meduza o warunkach, jakie panują w kolonii.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Warunki są tam skrajnie trudne, bo specjalny rygor to faktycznie zalegalizowane tortury. Warto też zwrócić uwagę, że w zeszłym roku prokurator JNAO stwierdził w "Wilku polarnym" naruszenia w sferze ochrony pracy, bezpieczeństwa przeciwpożarowego i norm sanitarnych. Czyli w kolonii ze wszystkim jest tak źle, że nawet prokuratura uznała za niezbędne ingerować - powiedział.
W koloniach o specjalnym rygorze niektórzy więźniowie odbywają karę w jeszcze trudniejszych warunkach. Są umieszczani w celach 2 lub 4-osobowych i mają bardzo ograniczone prawo do widzeń. Przysługuje im tylko jedno długie spotkanie rocznie. Wolno im też otrzymać tylko jedną paczkę rocznie.
Co więcej, mimo że "Wilk polarny" leży za kręgiem polarnym i zimą panują tam ostre mrozy, więźniowie nie dostają specjalnej odzieży. - Nie dają im więcej rzeczy (…) - powiedział Meduzie adwokat. - Buty mogą zamienić na walonki. Na spacer wydawany jest im sweter i kurtka z czapką. Przez cały pozostały czas człowiek jest w przepisowym ubraniu - dodał.
Co o śmierci Nawalnego mówią pracownicy kolonii karnej?
Innego zdania są byli pracownicy rosyjskich kolonii. Porta Meduza zapytał ich o śmierć Aleksieja Nawalnego. Jak można było się spodziewać, opowiadają o tych wydarzeniach niezwykle cynicznie.
Co mogło spotkać Nawalnego? Siedział na dalekiej północy! Młodzi chłopcy przychodzą tam na zmiany i na polach krwawią z nosa po prostu dlatego, że panuje takie ciśnienie [atmosferyczne]. Bo wczoraj na zewnątrz było minus 10, a dzisiaj było minus 30. Północ, przepraszam, to nie tylko tak! Nie bez powodu płacą współczynnik i premie - powiedział jedne z nich.
- Ja sam przeszedłem na wcześniejszą emeryturę, ponieważ moja służba tam trwała tylko około dwóch lat. A skazańcom [z Kolonii Więziennej nr 3], którzy pracowali w remizie, na produkcji, w praczce - oni też otrzymywali [wówczas] pensje z dodatkami północnymi. Nie uwierzycie, ale nasi skazańcy zostali zwolnieni i mieli wyższą emeryturę niż ci, którzy pracowali jako cywile na południu - dodał.
W jego ocenie emeryci w Rosji żyją gorzej niż ludzie w osadzeni Kolonii Więziennej nr 3. - Zawsze istniała wzorcowa kolonia - i nadal nią jest! Biała pościel, mięso, jajka i wszystko inne na co dzień - emerytów na to nie stać! - podkreślił.
Wyznał także, że do więźniów docierała pomoc humanitarna, czy papier toaletowy. - I wszystko jest bezpłatne! Czy rozumiesz o czym mówię? Idę więc do szpitala z gorączką - płacę, idę do apteki - płacę. A oni mają to wszystko za darmo! Emeryci w całym kraju żyją trzy razy gorzej niż ci co tam siedzieli. Dziadkowie, którzy zbudowali ten kraj. Mówisz, że w trzeciej kolonii mają miejsce tortury... - mówił.
Dlaczego nie wypuszczono ciała? Widzę, że jesteś daleko od kraju - mieszkasz w bajecznych wioskach. Zejdź na ziemię i rozejrzyj się: jeśli dana osoba nie żyje, przeprowadzana jest sekcja zwłok. Konieczne jest ustalenie, czy śmierć była gwałtowna, czy nie. Służyłem już w policji, wiem, co to jest. Zejdź na ziemię i przeczytaj podręczniki - powiedział w rozmowie z portalem Meduza.
Stwierdził także, że na śmierć Aleksieja Nawalnego trzeba spojrzeć z innej strony. - 800 metrów [od IK-3] znajduje się kolejna dożywotnia kolonia ["Sowa polarna"], w której przetrzymywani są ludzie, którzy dopuścili się poważniejszych przestępstw. Siedzą tam od wielu lat - i wszyscy żyją, wszyscy są zdrowi, wszyscy się uśmiechają - powiedział.
Czytaj więcej: Wspólne oświadczenie krajów ws. śmierci Nawalnego. Domagają się niezależnego dochodzenia
Z kolei Roman Lazarev, były pracownik IK-40 Głównej Dyrekcji Federalnej Służby Więziennej Obwodu Kemerowskiego stwierdził, że "jest bardzo mało prawdopodobne, aby ktokolwiek z FSIN odpowiedział na wezwanie FBK o przekazanie informacji o śmierci Nawalnego w zamian za nagrodę w wysokości 100 tys. euro".
Nikt już nie odważy się dokonać takich wyczynów. Każdy, kto tam został, aby tam pracować, raczej nie chce niczego zmieniać ani wchodzić w interakcje z kimkolwiek innym niż obecny rząd - przyznał i dodał, że "ludźmi w tym systemie kieruje bardziej strach niż chciwość. - Strach i pragnienie jasnego, stabilnego życia w systemie. No cóż, dadzą im te duże pieniądze, wyjadą za granicę - i co zrobią? Nie są przystosowani do innego życia; dla nich będzie to najprawdopodobniej jeszcze gorsze niż pozostanie tam [w FSIN] do pracy - wyjaśnił.
- Jeśli jednak zdarzy się cud, to wydział operacyjny IK-3 powinien posiadać informację o tym, co stało się z Nawalnym - agenci powinni rozwiązywać przestępstwa w placówce i zapobiegać im oraz monitorować pracowników i skazanych. To znaczy wiedzieć, co się dzieje i znać wszystkie pułapki. Mają w kolonii własnych agentów, podsłuchy i kamery wideo - przyznał.
Czytaj również: Absurd w Moskwie. Lekcje przedłużono ze względów bezpieczeństwa
Podkreślił, że "są też 'aktywiści'" - więźniowie pełniący oficjalne stanowiska w IK-3. - Są wśród nich sanitariusze: pełnią służbę w różnych obiektach kolonii, a nawet w celi karnej [do której przed śmiercią trafił Nawalny]. Być może w pobliżu był sanitariusz, który w chwili śmierci Aleksieja pomagał ciągnąć ciało. Być może coś wiedzą, ale jak się do nich dostać? Nie ma do nich dostępu - wyjaśnił.
Jego zdaniem, jeśli rzeczywiście FSB przeprowadziła jakąś specjalną operację, to samym pracownikom wydziału operacyjnego kazano albo pomagać, albo nie wtrącać się. Mogli zmusić ich też do podpisania czegoś w rodzaju umowy o zachowaniu poufności.
A FSB może wkroczyć do kolonii zarówno legalnie, jak i, że tak powiem, nielegalnie. Zarówno poprzez oficjalny raport (jeśli FSB przedstawia więźnia jako podejrzanego), jak i poprzez osobiste znajomości: przychodzi szef kolonii, mówi funkcjonariuszowi na punkcie kontrolnym "ten jest ze mną - więc przeszli - wyznał.
Wyjaśnił też, że wszystkie możliwe choroby, które prowadzą do szybkiej śmierci więźnia, przypisuje się zwykle pękniętemu skrzepowi krwi, zapaleniu płuc, atakowi astmy lub nagłej alergii. - Próbują to sformalizować w taki sposób, aby do lekarzy i kierownictwa kolonii pojawiało się mniej pytań typu - "dlaczego do tego dopuściliście i nie zapewniliście na czas pomocy?" - dodał.
Aleksieja można było po prostu doprowadzić do tego punktu, niekoniecznie otrutego. Pracując, widziałem, jak stosowano wobec skazanych tzw. środki wychowawcze - za pośrednictwem innych, zrekrutowanych skazańców. Cóż, przemoc. Z reguły działo się to w ciągu pierwszych 15 dni w oddziale kwarantanny. Ponadto w celi karnej znajdują się jedynie betonowe ściany i drewniana prycza z materacem. I można ją rozłożyć tylko przed snem. A resztę czasu siedzisz na krześle: zimno, betonowa podłoga, kapcie, skarpetki... - powiedział w rozmowie z portalem Meduza Roman Lazare.
Źródło: meduza.io, o2.pl, pap
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.