Ciepła pogoda i sporo wolnych dni zgodnie z przewidywaniami przyciągnęły do Trójmiasta prawdziwe tłumy turystów. Zdecydowana większość osób ze względu na łatwość połączeń jako pierwszy odwiedza Gdańsk, który od lat oferuje masę atrakcji nawet dla stałych bywalców w mieście Solidarności.
Jedną z nich jest możliwość przepłynięcia katamaranem przez zatokę z Gdańska na Hel. Rejs ten trwa zwykle około 2-3 godziny w czasie jego trwania poza wspomnianymi miastami mamy również krótką chwilę na zwiedzanie sopockiego molo.
Do tej pory atrakcja ta cieszyła się sporą popularnością. Jednak czy wzrost cen może znacząco zniechęcić do niej turystów?
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Tyle zapłacimy za rejs między Gdańskiem a Helem
Obecnie decydując się na skorzystanie z tej atrakcji, musimy przygotować 155 zł w obie strony. Jeżeli jednak zdecydujemy się pozostać na Helu i wrócić pociągiem, suma ta zmaleje do 95 złotych. Oznacza to, że w zaledwie rok, suma ta wzrosła aż o 10%, podczas gdy jeszcze przed pandemią, za identyczny rejs musieliśmy zapłacić raptem 45 złotych.
Jak mówi Gazecie Wyborczej prezes Żeglugi Gdańskiej, wzrost spowodowany jest kosztami eksploatacji statków. Mimo to nie wyższe ceny nie powinny powodować znaczących strat w liczbie przewożonych pasażerów. Już teraz pierwsze wyniki napływające po majówce mogą napawać zarząd Żeglugi Gdańskiej optymizmem.
Nasze największe katamarany mogą zabrać na pokład maksymalnie 500 pasażerów, w ten weekend mieliśmy około połowę tej liczby. W pełni w zeszłym sezonie komplet udało się zebrać dwa razy. Ceny biletów w tym sezonie wzrosły o ok. 10 proc., ale to i tak mniej niż inflacja w ciągu ostatniego roku. Koszty napraw statków, wszystkich dostosowań naszej działalności do coraz to nowych przepisów unijnych są ogromne, co niestety przekłada się na wzrost cen biletów. - mówił trójmiejskim dziennikarzom "Wyborczej" Jerzy Latała.