Lista płac pracowników Szkoły Podstawowej nr 30 przy ul. Kawęczyńskiej w Warszawie mogła budzić wątpliwości. Nauczycielskie pensje na poziomie 13-14 tys. zł, 8-9 tys. zł dla osób na stanowiskach "robotnik gospodarczy", "starszy woźny", "dozorca" czy "konserwator". Dozorca Mariusz Zalewski, który szybko awansował na administratora sieci komputerowej w 2020 r., trzy razy dostał odprawę emerytalną i wysoką nagrodę jubileuszową. A nawet nie pojawił się w pracy. Bo nie istniał.
Dobrze byłoby, gdyby okazało się, że takie pensje są realiami w publicznej szkole. Niestety tak nie jest. To wszystko to defraudacja pieniędzy. Sprawę opisała "Gazeta Wyborcza".
Placówki oświatowe obsługuje finansowo, prawnie i administracyjnie oraz księgowo Dzielnicowe Biuro Finansowania Oświaty. Biuro Kontroli, które dopatrzyło się nieprawidłowości, zauważyło, że to właśnie tam musiało dochodzić do machlojek. Kierownik, który miał dostęp do systemów informatycznych, mógł tworzyć fałszywe listy pracowników. Część płac przelewał na własne konto, inne kwoty przelewał na cztery niezidentyfikowane konta bankowe.
Szefowa DBFO wyjaśniła audytorom z Biura Kontroli, że część dokumentów mógł podrabiać właśnie kierownik. Fałszowane miały być też jej podpisy.
Sprawa została wykryta wewnątrz jednostki przez dyrektor DBFO, która natychmiast zwolniła pracownika, poinformowała prezydenta Warszawy, burmistrz dzielnicy Praga-Północ oraz prokuraturę. To prokuratura w toku prowadzonego śledztwa odpowie na pytania dotyczące procederu - mówi dla "GW" rzeczniczka Pragi-Północ Karolina Jakobsche - Wyciąganie ewentualnych konsekwencji należy do kompetencji prezydenta -dodaje.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.