Janusz Korwin-Mikke jest starszy od swojej żony o niemal dwa pokolenia. Gdy się poznali, Dominika Korwin-Mikke miała 22 lata. To jednak nie stanęło im na przeszkodzie i po kilku latach znajomości wzięli ślub. Doczekali się także dwójki dzieci: Karola i Nadziei.
Kilka dni temu Janusz Korwin-Mikke w rozmowie z "Super Expressem" zdradził, jak wychowuje swoje najmłodsze dzieci. Dziennikarze wprost zapytali, czy je bije.
Córkę traktuję trochę delikatniej niż syna. Klapsy się zdarzają, córce rzadziej, praktycznie nigdy, syn częściej obrywa. Ogólnie jest grzeczny, tylko czasami ma dziwne pomysły - mówi poseł Konfederacji.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jego wypowiedź odbiła się szerokim echem. Murem za swoim mężem stoi żona Dominika, która przekonuje, że klapsy nie należą do formy bicia i nie widzi w nich absolutnie nic złego. Przy okazji swojej wypowiedzi zaatakowała Lewicę.
To jest taki przekaz Lewicy, która stawia znak równości między biciem a klapsem, czy prztyczkiem w nos. Bardzo źle się stało, że ten znak równości został postawiony, bo wszystkie proporcje zostały odwrócone. Nie można tego stawiać na równi. Jeśli ktoś z mojego pokolenia lub starszego nie dostał w dzieciństwie klapsa, to niech pierwszy rzuci kamieniem - tłumaczy Dominika w "SE".
Czytaj także: Zaręczył się po trzech miesiącach. Borkowski tłumaczy
Klapsy w domu polityka. Ksiądz reaguje
Dziennikarze gazety drążyli temat i o zdanie zapytali także księdza Isakowicza-Zaleskiego, który zdecydowanie nie podziela metod wychowawczych w domu Janusza Korwina-Mikkego.
Nie można stosować metod w stylu zero stresu, ale też nie można stosować rygoru wobec dzieci. Bicie dzieci jest absolutnie wykluczone. Człowiek, który stosuje bicie, powinien się opamiętać. Jakiekolwiek bicie dziecka jest rzeczą sprzeczną z jakimikolwiek zasadami - tłumaczy duchowny na łamach "Super Expressu".
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.