W pasiece pod Kętrzynem doszło do nietypowej interwencji straży granicznej. Funkcjonariusze musieli tam interweniować ze względu na marihuanę, która rosła sobie pomiędzy ulami. Roślina została tam zasiana przez właściciela działki.
Właściciel pasieki pod Kętrzynem mierzy się z kłopotliwym problemem. Jego pszczoły chorują na warrozę, czyli śmiertelną chorobę roznoszoną przez pasożyty. Wywołuje ją dręcz pszczeli, pasożyt zwany też wszą pszczelą. Ciała zaatakowanych owadów są przez nie zjadane. Problem jest na tyle poważny, że może przez niego zginąć cała rodzina pszczela.
Istnieje możliwość walki z warrozą. Oprócz metod chemicznych, które mogą osłabić pszczoły są również te naturalne. To właśnie z nich skorzystał właściciel pasieki. Przed laty podjął decyzję o zasianiu marihuany, która pozytywnie działa na jego owady. Mężczyzna nie miał jednak zgody na jej wyhodowanie. Na miejscu interweniowała straż graniczna, która wycięła rośliny i wysłała je do ekspertyzy. Pszczelarzowi grozi kara grzywny lub nawet odsiadka.
Przyjechała Straż Graniczna i całe zioło mi wycięli. Ktoś musiał dać im cynk - powiedział portalowi fakt.pl pan Dariusz.