Na początku działań wojennych, rosyjska propaganda nazywała napad na Ukrainę "operacją specjalną" i "denazyfikacją". Nie ma jednak wątpliwości, że to pełnoskalowa wolna, a obecnie także wyrównana wymiana ognia.
Siegiej Mardan, który słynie z wypowiedzi antyukraińskich, dostrzegł problem władz Rosji.
Propagandysta wskazuje m.in. na kwestię wewnętrznych tarć wśród rosyjskiego społeczeństwa i rosnące problemy armii rosyjskiej na Krymie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Doszło do strajków w Rosji, buntów, słychać głosy niezadowolenia. To próba przeniesienia wojny na terytorium wewnętrzne Rosji. Oczywiście, celem numer jeden będzie Krym. Nasze siły powietrzne i piechota muszą się jednak przyzwyczaić, że także inne regiony są w niebezpieczeństwie - stwierdził Mardan.
Mardan uważa, że Rosjanie nie mogą pogodzić się z porażką
Rosyjski komentator sprzyjający Kremlowi uważa, że ludzie nie mogą przejść wobec tego do porządku dziennego.
Kategorycznie nie można tego zaakceptować i żyć z tym normalnie. Rosja nie może tego zrobić. Wszędzie czytamy o działaniu wojsk ukraińskich, chociażby w pobliżu Rostowa. To przecież nasze terytorium, to Rosja. Nie możemy czuć się zagrożeni - twierdzi znany propagandysta.
Czy apele Mardana przyniosą jakiś skutek? Tego nie wiadomo. Pewne jest, że rośnie frustracja wśród rosyjskich władz. Władimir Putin miał nakazać regularnej armii szybkie zneutralizowanie ukraińskiej kontrofensywy i powrót na pierwotne pozycje. Rosyjski dyktator chciałby odzyskać pełną kontrolę nad terenami wschodniej części Ukrainy.
Na ten moment nic nie wskazuje jednak na to, aby armia spełniła oczekiwania prezydenta Federacji Rosyjskiej.