Eksperci i komentatorzy zauważyli, że od kilku tygodni dość znacznie zmieniła się narracja propagandowa w Rosji. Tamtejsze tuby Kremla nie informują już wyłącznie o "sukcesach" armii Putina, a nakręcają spiralę nienawiści do zachodu i uderzają w historyczne, imperialistyczne tony.
Dowodem jest dyskusja prowadzona przez Władimira Sołowjowa w jednej z rosyjskich telewizji. Propagandzista ubolewa, że rosyjskie społeczeństwo nie ma jednolitego podejścia do wojny z Ukrainą. Uważa też, że zachód nie wierzy już w groźby ze strony Rosji.
Rosjanie grożą wojną atomową? Temat wraca w kremlowskiej propagandzie
Oni nie traktują nas poważnie. Nie wierzą w nasze ostrzeżenia. Uważają, że mogą robić to, co im się podoba - twierdzi Sołowjow.
Propagandzista uważa, że Rosja traktowana jest jak "papierowy tygrys", który "może i ma broń jądrową, ale nigdy jej nie użyje". Bardzo groźnie brzmi dalsza część dyskusji prowadzonej przez rosyjskiego agitatora.
Władimir Sołowjow twierdzi, że Rosja powinna zrobić coś, aby zachód w końcu zaczął traktować ją poważnie. Temat wiąże między innymi z zachętą do użycia ładunków atomowych.
Lekkomyślne podejście przywódców zachodnich doprowadzi w końcu do konfliktu nuklearnego.
Wraz ze swoim rozmówcą dyskutuje też o potencjalnym wybuchu wielkiego konfliktu zbrojnego w całej Europie.
To nie pierwszy raz, gdy Sołowjow straszy europejskie społeczeństwo i grozi wybuchem wojny. W lutym 2023 roku nazwał Warszawę "rosyjskim miastem" i zapowiadał wielki przemarsz Rosjan przez Europę.