Samolot z Mike'em Tysonem na pokładzie wylądował na lotnisku Chopina w Warszawie w niedzielę 5 listopada w godzinach porannych. I jak ustaliliśmy - już następnego dnia rano pięściarz opuścił nasz kraj.
Informator o2.pl zdradza, że Tyson w Polsce był zainteresowany wyłącznie zakupem gołębi, po które pojechał do Piątnicy. Nie chciał zwiedzać Warszawy ani korzystać z licznych atrakcji, które oferuje stolica.
Przyjechał zrobić interes. Praktycznie cały czas przebywał w hotelu, udał się tylko do Piątnicy koło Łomży - mówi dobrze poinformowany rozmówca o2.pl.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Warszawę od Piątnicy dzieli mniej więcej 160 km, czyli ok. 2 godzin jazdy samochodem. 57-letni Amerykanin dobrze wiedział, gdzie i po co jedzie. Już wcześniej, zanim przybył do Polski, ktoś miał za niego zrobić rozeznanie i znaleźć dokładnie takie ptaki, jakich poszukiwał bokser. Chodzi o "murzyny" - gołębie, które wyginęły w USA ok. 30 lat temu.
Na trasie przejazdu z Warszawy do Piątnicy nie było żadnych postojów. - Mike to raczej zamknięty i bardzo zajęty człowiek, zainteresowany swoimi sprawami. Nie wdawał się w dyskusje - przekazał nam informator.
Mike Tyson w Polsce. Wiemy, gdzie spał
Jak udało się ustalić o2.pl, jedyną noc w Polsce były mistrz wagi ciężkiej spędził w hotelu Sofitel. To pięciogwiazdkowy obiekt, położony przy ulicy Królewskiej, tuż przy Ogrodzie Saskim. Ceny za noc w tym hotelu wahają się od ok. 600 zł do nawet ponad 3 tys. zł.
To właśnie w Sofitelu Tyson spotkał się z Malikiem Montaną. Popularny raper udostępnił wspólne zdjęcie z Tysonem w niedzielę na Instagramie. Wśród fanów muzyka natychmiast zaroiło się od plotek, co taka fotografia może oznaczać, ale jak się dowiedzieliśmy od naszego informatora, spotkanie nie było zaaranżowane. Tyson i Malik po prostu w jednym czasie przebywali w tym hotelu i przypadkiem na siebie wpadli.
Dalsza część tekstu pod zdjęciem
Mike Tyson i polski "Łowca lamborghini"
Według naszych nieoficjalnych źródeł za organizacją wyprawy Tysona stał Marcin Miklaszewski, właściciel Warszawskiej Agencji Detektywistycznej Temida.
Detektyw znany jest też jako "Łowca lamborghini z Dubaju". To właśnie on miał pomóc policji w 2018 roku odzyskać warte 1,5 mln lamborghini. Auto, które miało trafić z Dubaju przez Francję do Londynu, jest najdroższym w historii pojazdem odzyskanym przez warszawską policję.
Sam Miklaszewski nie chciał przekazać nam szczegółów wizyty Tysona w Polsce. Dowiedzieliśmy się jednak, że "osoby bogate mają różne nietypowe prośby, które jego agencja może spełnić".
Podkreślę, że nie zajmujemy się ochroną, od tego są agencje ochroniarskie. Jesteśmy agencją detektywistyczną i pomagamy w wyszukiwaniu informacji, poszukiwaniu zaginionego lub skradzionego mienia itd. Z racji renomy i zaufania zgłaszają się do nas jednak różni sławni ludzie z nietypowymi prośbami. Mamy wiele takich zleceń. Na życzenie bogatego człowieka możemy zrobić bardzo dużo - powiedział nam szef Temidy.
Jak dużo klient musi zapłacić za takie nietypowe usługi? - Zawsze powtarzam, że "co łaska". Zależy mi na renomie, zdobyciu wartościowych kontaktów i zaufaniu takiego VIP-a. Pokazuję, że jestem przyjacielem, który później może bardzo pomóc. To niezwykle istotne w prowadzeniu naszego biznesu. Tak, że trudno mówić o konkretnych kwotach, chociaż np. przewiezienie VIP-a z jednego punktu do drugiego to cena od około 5000 do 7000 złotych, w zależności od wybranego samochodu - mówi detektyw.
Przypomnijmy, że to nie jest pierwsza wizyta Tysona w Polsce. Mistrz boksu był w naszym kraju wielokrotnie, m.in. w związku z kontraktami reklamowymi.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.