W ostatnich dniach cała Polska mogła się przekonać, że pod płaszczykiem sukcesu i blichtru, może kryć się mroczna przeszłość, rodem z filmu gangsterskiego.
Dagmara Kaźmierska nie ukrywała swojej przestępczej przeszłości, a wielu jej fanów miało świadomość, że została skazana prawomocnym wyrokiem za działanie w zorganizowanej grupie przestępczej, stręczycielstwo, sutenerstwo i zmuszanie młodych kobiet do prostytucji. Dominowała jednak narracja, że "każdy zasługuje na drugą szansę", a Kaźmierska odpokutowała już za swoje winy.
Dopiero artykuł serwisu Goniec.pl, w którym ujawniono zeznania byłej pracownicy celebrytki, sprawił, że na nowo wybuchła dyskusja na temat tego, kto powinien być lansowany na gwiazdę telewizji. W zeszłym tygodniu dziennikarze portalu ujawnili, że bohaterka "Tańca z gwiazdami" w przeszłości miała zlecić gwałt na 24-letniej kobiecie. Teraz na jaw wychodzą kolejne szokujące informacje.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zeznania ciężarnej 23-latki
Jak wynika z relacji serwisu Goniec.pl, w należącej do Dagmary Kaźmierskiej agencji towarzyskiej pracowała także 23-letnia Magda K.. Kobieta miała za sobą traumatyczne doświadczenia.
Ojciec Magdy zmarł, gdy miała zaledwie 8 lat, a matka związała się wówczas z nowym mężczyzną. – Ojczym dobierał się do mnie. Mówiłam o tym mamie, ale ona mi nie wierzyła – wyznała 23-latka po latach, już podczas sądowego postępowania. Dodała też, że ojczym ją bił, przez co na jej ciele pozostawały siniaki. Ponieważ zauważono je w szkole, sprawą zajął się sąd, a Magda trafiła do domu dziecka.
Do matki próbowała wrócić, gdy ukończyła 18 lat, ale dowiedziała się wtedy, że nie ma już dla niej miejsca w rodzinnym domu. Magda szybko musiała więc wkroczyć w dorosłe życie. Po kilku latach zaszła w pierwszą ciążę. Wtedy znów przekonała się, co znaczy odrzucenie. Partner zostawił ją samą, bez dachu nad głową i bez pieniędzy. Tak 23-latka trafiła do agencji towarzyskiej.
Szokujące zeznania pracownicy Kaźmierskiej
Według serwisu Goniec.pl Magda już po miesiącu chciała odejść z agencji zarządzanej przez Dagmarę Kaźmierską. Później opowiedziała w sądzie, że dziewczyny były zmuszane do obsługiwania każdego klienta i zastraszane przez Henryka B. - alfonsa Kaźmierskiej.
Jak dziewczyna nie chciała iść do klienta, to szedł na górę i z nią rozmawiał. To była rozmowa na zasadzie krzyku i wyzywania dziewczyny słowami: "ty *****, szmato, dziwko«" - wspominała kobieta.
Z zeznań kobiety wynika też, że Kaźmierska za wszelką cenę próbowała ją powstrzymać przed odejściem z agencji. Wlepiła jej karę w wysokości tysiąca złotych za "niespłacenie czynszu za mieszkanie", miała też straszyć ją, że z pomocą zaprzyjaźnionego sędziego "zabierze jej dziecko".
Od tego momentu w grudniu zaczęło się bicie i zastraszanie… Dagmara mówiła, że potnie mi twarz, ogoli na łyso, połamie ręce i nogi. I że nikt mnie potem nie pozna. Groźby zdarzały się wtedy, gdy chciałam odejść, gdy nie wróciłam na czas do pracy, jak wzięłam wolne i pojechałam do rodziców albo jak nie przyszłam do pracy na noc, bo opiekunka do dziecka nie mogła zostać z moim synem — cytuje zeznania kobiety portal Goniec.
Brutalne pobicie
W kwietniu 2008 r., gdy 23-latka była w drugiej ciąży, miało dojść do brutalnego pobicia, w którym uczestniczyła Dagmara Kaźmierska i wspomniany już Henryk B. Ci wtargnęli do mieszkania 23-latki, gdy ta miała wolną niedzielę i – jak powiedziała przed sądem – spędzała czas z kolegą ze szkolnej ławki, zmagającym się z upośledzeniem umysłowym. Ale Kaźmierska uznała, że gość Magdy to jej klient i postanowiła ją ukarać.
Złapali mnie. Heniek trzymał mnie od tyłu za ręce, a Dagmara zaczęła bić mnie z pięści po brzuchu, głowie i plecach. Zaczęła mnie też kopać po brzuchu… Krzyknęłam jej wtedy, że jestem w ciąży. Nie uwierzyła mi i dalej mnie biła. Jak powiedziałam o ciąży, Łysy (pseudonim Henryka B.) mnie puścił. Przewróciłam się, leżałam, ale Dagmara dalej kopała i uderzała mnie pięścią w plecy. Biła aż do momentu, gdy zaczęłam się dusić. Po jakimś czasie Heniek powiedział, że już dość. Dopiero wtedy przestała — zeznała w sądzie Magda K.
Skatowana kobieta pojechała do szpitala, ale uciekła z niego, bo — jak przyznała — "bała się Dagmary i Heńka", a jedna z pielęgniarek zorientowała się w sytuacji i chciała wezwać policję.
Maga K. twierdziła, że Dagmara od tamtej pory już do samego końca traktowała ją nieludzko, groziła jej i stosowała wobec niej przemoc. — [...] Jak byłam w ciąży, Dagmara nadal mnie biła. Dostawałam po rękach, po plecach, po głowie i w brzuch. Zawsze to były uderzenia pięścią lub kopnięcia. Ona nigdy nie biła otwartą ręką — mówiła kobieta.
Na początku Dagmara pilnowała, by uderzyć mnie tak, abym mogła zakryć krwiaki. Pod koniec, przed jej aresztowaniem, nie zwracała już na to uwagi. Mówiła, że mam to zapudrować i iść do klienta. Kazała mi nosić bluzki na ramiączkach — wyznała przed sądem Magda K.
To nie koniec szokujących szczegółów. Pewnego wieczoru owładnięta furią Kaźmierska miała rzucić porcelanową popielniczką w Magdę K. Próbowała trafić w twarz, ale wycelowała w głowę. Potem miała rzucić się na kobietę z pięściami i — na oczach innych kobiet — bić ją "nieprzerwanie pół godziny".
Magdalena oddała swoje drugie dziecko do adopcji. — To Dagmara mnie do tego namówiła — powiedziała w rozmowie z biegłą sądową.
Jak podkreśla Goniec.pl, Sąd Okręgowy w Świdnicy uznał Kaźmierską za winną pobicia Magdy (choć późniejsza "królowa życia" nie przyznała się do pobicia podczas procesu).
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.